Ewangelię wg św. Jana rozpoczyna uroczysty tekst poetycki, nazywany najczęściej Prologiem. Jest to swoiste wprowadzenie do czwartej Ewangelii.
Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało (z tego), co się stało. W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłości w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła - (J 1,1-5).
Ewangelię wg św. Jana rozpoczyna uroczysty tekst poetycki nazywany najczęściej Prologiem. Jest to swoiste wprowadzenie do czwartej Ewangelii. Zapowiada to wszystko, co Jan zamierzał przekazać w swoim dziele, przede wszystkim naukę o Jezusie Chrystusie.
Wydaje się, iż prolog św. Jana to starochrześcijański hymn. Jego autorem był zhellenizowany Żyd, który przyjął chrześcijaństwo – być może słuchał on osobiście nauki Jezusa Chrystusa[1]. Być może ewangelista na bazie tego hymnu ułożył historię preegzystencji Jezusa Chrystusa. Zasadniczym jego celem jest ukazanie działania Słowa Przedwiecznego w świecie i uczestnictwa wierzących w Jego życiu. Autor czwartej ewangelii podkreśla, iż Słowo Przedwieczne w pełni objawiło się w Jezusie, Jednorodzonym (czy dokładnie jak to jest w tekście greckim: Jednorodnym) Bogu. O Nim zaświadczyli Jan Chrzciciel i wszyscy ci, którzy z wiarą przyjęli Słowo Wcielone. Prolog pozwala jednak także dowiedzieć się, kim był Jezus przed tajemnicą nazaretańskiego wcielenia.
Gdy jednak człowiek współczesny czyta ten hymn, trafia na szereg trudności. Zwróćmy uwagę tylko na niektóre z nich.
Było Słowo
Ewangelista pisze o tajemniczym pochodzeniu Jezusa, którego już na początku nazywa Logosem („Słowem”) (J 1,1). Termin ten może też oznaczać: „wyraz”, „przemówienie” („mowę”), „regułę”, „to, co nadaje sens”, „wyjaśnienie”, „wiedzę”, „mądrość”. W tym znaczeniu św. Jan niewątpliwie nawiązuje do Starego Testamentu, zwłaszcza do ksiąg mądrościowych (Iz 55,11; Prz 8,12-9,6; Mdr 8,4; 9,9-10; 18,14-16) – i to w dwojakim sensie. Najpierw oznacza mądrość jako zamiar Boży względem stworzenia, a następnie jego realizację. W odniesieniu do Jezusa oznacza, że jest On wypełnieniem objawienia, najwyższym Objawicielem, ostatecznym Darem Boga, jedyną możliwą Drogą prowadzącą do zbawienia, Obliczem Boga wśród ludzi („Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu” – J 10,38). Co więcej: był i jest Bogiem. Z tego względu jest jedynym, który może powiedzieć, kim jest Ojciec, a zarazem jest jedyną drogą do Niego.
Pierwsze zdanie Ewangelii św. Jana: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo” (J 1,1-2) – jest jednym z bardziej rozpoznawalnych cytatów biblijnych. Jezus zostaje określony mianem Słowa. Ogólny sens pierwszych dwóch wersetów jest dla nas jasny. Ewangelista zapewnia, że Słowo znajduje się w ustawicznej, prawdziwej, trwałej, dynamicznej i wewnętrznej relacji do Boga.
Jezus jest Słowem. Aby lepiej zrozumieć co to znaczy warto spojrzeć na siebie. Oto mamy coś powiedzieć. Najprościej i najjaśniej można to uczynić za pomocą słowa. Używając tylko mimiki, gestów, a nawet pisma, narażamy się na niezrozumienie. Żywe słowo w określonej sytuacji jest najbardziej jednoznaczne. Słowo jest też wyraźnym komunikatem, iż ktoś pragnie kogoś o czymś poinformować, pragnie drugiej osobie coś przekazać. Co więcej – chce być zrozumiany. Skoro do niej mówi, to znaczy, że wierzy, iż mówienie ma sens.
Wydobywające się z płuc powietrze, uderzając w odpowiedni sposób w wiązadła głosowe, sprawia, iż tworzy się dźwięk. Kilka dźwięków składa się na słowo. Donośność słowa zależy od wielu czynników. Nade wszystko jednak zależy od jego woli. To mówiący decyduje o donośności słowa. Może je wypowiedzieć głośno lub cicho. Słowo może być serdeczne lub wrogie. Może być pełne miłości, ale i nienawiści. Słowo może leczyć, ale może też ranić. A zatem słowo człowieka pochodzi nade wszystko z jego serca. Niejednokrotnie długo zastanawiamy się, co i jak powiedzieć. Mówimy, że bijemy się z myślami. Kiedy uda nam się wreszcie wyartykułować to, co zamierzaliśmy, czujemy się, jakbyśmy urodzili słowo. A zatem można powiedzieć, iż słowo mieszka w nas, w nas się rodzi, rozwija się, dojrzewa.
Jezus zostaje nazwany Słowem…
Można powiedzieć, iż chrześcijanie I wieku – prawdopodobnie w Efezie – znaleźli sposób, by wnikać w tajemnice Jezusa Chrystusa, by poznawać Jego tożsamość. Szukając odpowiedzi na to pytanie, stwierdzili: Jezus był Słowem u Boga, Jezus był Bogiem.
Można powiedzieć, że On od początku istnieje w Bogu czy też że zostaje zrodzony z Boga – w Bogu. Prawdziwy Bóg z Boga. On pochodzi z Jego wnętrza, z Jego umysłu, z Jego serca, z całego Jego jestestwa. Istniejąc w Bogu, zostaje zrodzony czy też zostaje wypowiedziany. Staje się Słowem widzialnym. Jak w akcie stworzenia Bóg powiedział słowo: „niech stanie się światłość” (Rdz 1,3), tak, gdy nadeszła „pełnia czasów, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego przed Prawem” (Ga 4,4).
Jezus – zrodzony, a nie stworzony; współistotny Ojcu. Przeświadczenie to od samego początku towarzyszyło chrześcijanom: „Bóg Ojciec rodzi Boga Syna; Ten więc jest najdoskonalszym wyrazem natury, doskonałości i przymiotów Bożych Boga Ojca; On jest rzeczywiście Słowem, którym Bóg Ojciec doskonale, a przy tym istotowo oddaje samego siebie”[2]
Słowo przed wszystkim
„Słowo” nie należy do porządku stworzenia. Zanim zaistniały rzeczy stworzone, Ono już istniało. W chwili stwarzania świata, przed ziemią i oceanem, przed źródłami pełnymi wody, przed górami i pagórkami, przed niebem i obłokami (Prz 8,22-26), „Słowo” już było. Poprzedziło wszelkie stworzenie i jest jego sprawcą. Dzięki Niemu wszystko zostało powołane do istnienia (1 Kor 8,6). „Bez Niego nic się nie stało (z tego), co się stało” (J 1,3).
Jako Przedwieczne Słowo Boga Jezus Chrystus, był „na początku” czy też, jak dosłownie można przetłumaczyć frazę grecką (en arche), Jezus był „w początku”. Grecki termin arche ma jednak jeszcze inne znaczenia. Arche znaczy także: „podstawa”, „zasada”, „przyczyna”. Można więc stwierdzić, iż Jezus Chrystus – Przedwieczne Słowo – był nie tylko przed stworzonym światem, ale był przed wiecznością. Jezus był „w początku”, ale i „w zasadzie”, „w przyczynie”[3]. Można powiedzieć za R. Brandstaetterem, iż Jezus – Przedwieczne Słowo – był „przed wszystkim”[4]. Wyrażenie „na początku” oznacza, iż Jezus Chrystus należy do strefy Boga – jest na początku, jest przed wszystkim. Jezus jest fundamentem i podstawą wszystkiego.
Stąd też Jan zapisze, iż „Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo” (J 1,1). Można powiedzieć, iż podkreśla on bliskość z Bogiem, ścisłą więź Słowa z Bogiem. Słowo jest u Boga. Słowo jest Bogiem. Słowo jest nieodłączne od Boga. Słowo nie odróżniało się od Boga, gdyż Słowo było na początku u Boga. Zawsze należało i należy do innej rzeczywistości niż świat.
W Rdz 1,1 czytamy: „Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię”, a Mądrość w Księdze Przysłów mówi: „od wieków jestem stworzona, od początku, nim ziemia powstała” (Prz 8,23). Uosobiona Mądrość niejako wskazuje, iż była i działała obok Boga Stworzyciela („przy Nim byłam” [Prz 8,30]; „z Nim byłam” [Mdr 9,9]; „przed wiekami, na samym początku mnie stworzył” [Syr 24,9]). Prolog Ewangelii św. Jana nic nie mówi o stworzeniu. Podkreśla i wskazuje jedynie absolutny charakter początku, który jest poza czasem i poza przestrzenią. W początku jest Słowo.
W J 1,1 wyrażenie „na początku” przenosi nas w sferę transcendencji – do Boga, do rzeczywistości, w której istnieje jedynie osobowy związek Słowa z Bogiem. Ten związek ma charakter trwały (na co wskazuje użyty czas – imperfectum) i dynamiczny (na co wskazuje grecka formuła pros). Słowo jest nastawione na Boga (pros ton theon) i równocześnie jest Bogiem (theos bez rodzajnika w J 1,1c). Słowo nie utożsamia się z Bogiem (wówczas byłby rodzajnik: ho theos), ale nie jest też od Boga oddzielone na zasadzie podporządkowania.
Charakterystyczny jest także użyty przez Jana grecki termin logos („słowo”). Tu chodzi o sens, o myśl, o wypowiedź. A zatem Przedwieczne (przy usunięciu z jego pola znaczeniowego kategorii czasu) Słowo jest przed początkiem, przed wiecznością, jest w Bogu i było Bogiem.
Słowo jest Życiem i Światłością
„Słowo” od początku pozostaje w wyjątkowej relacji z ludźmi. Jest najpierw życiem. Ewangelista nie mówi o życiu naturalnym, ale o nadprzyrodzonym życiu Bożym, które przez Syna staje się udziałem wszystkich wierzących. „Słowo” jest „światłością”, która objawiła się już w chwili stworzenia, ale i Ono pojawiło się między ludźmi, czyli „stało się ciałem” (J 1,14). Wcielenie jest jedynym w swoim rodzaju objawieniem się Bożej „światłości”, która oświeca każdego człowieka, czyli pozwala każdemu zrozumieć samego siebie. Jest „światłością świata” (J 8,12), która rozbłyska w „ciemnościach”. Tutaj po raz pierwszy Ewangelista pisze o sprzeciwie, z jakim spotkała się „światłość”. Jego wyrazem będzie odrzucenie „światłości”, nienawiść względem prawdy. Ewangelista często pisze o tym, iż „świat” odrzuca Jezusa. Termin „świat” ma podwójne znaczenie. W pewnych wypadkach oznacza po prostu ziemię stworzoną przez Boga. Jednak znacznie częściej Jan określa w ten sposób ludzi, którzy odnoszą się wrogo do Boga i Jego przykazań. Są to ci, którzy nie wierzą w Jezusa jako „światłość” zesłaną przez Ojca, aby rozświetlić „ciemności”, czyli przynieść objawienie. Dokonali wyboru i chcą pozostać w „ciemnościach”. Jest to tragiczne w swoich konsekwencjach odrzucenie Tego, który przyszedł na ziemię, kierując się miłością.
Słowem „ciemności” Jan określa także ludzi, którzy nie przyjmują Chrystusa, są wobec Niego obojętni lub wrodzy. Jednak już na początku Ewangelista zapowiada zwycięstwo „Słowa”: „ciemność jej nie ogarnęła” (J 1,5). Jest to zapowiedź ostatecznego triumfu Jezusa nad mocami „ciemności” (J 12,31; 16,11.33; 1 J 5,4).
Przez to Słowo wszystko się stało i wciąż trwa. A zatem Przedwieczne Boże Słowo stoi u początku wszystkich rzeczy – i Ono decyduje o ich trwaniu. Słowo stworzyło świat i podtrzymuje go w istnieniu.
Wszystko, co istnieje, istnieje w Bogu i dzięki Bogu. Słowo jest Życiem i Światłością. Jezus stwierdza: „Ja jestem światłością świata; kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia” (J 8,12). Psalmista zaś nie ma wątpliwości: „W Tobie jest źródło życia, i w Twej światłości oglądamy światłość” (Ps 36,10). Bo tylko Bóg jest źródłem pełni życia. Dzięki Słowu na świat wchodzi Życie, które jest światłością ludzi.
Przeciwieństwem światła jest ciemność. Według Rdz 1,2 ciemność stanowi pierwotny żywioł istniejący przed aktem stwórczym Boga, powołującym do istnienia światłość. W Biblii ciemność kryje liczne niebezpieczeństwa (Ps 23,4). Ciemności jednak nie przemogły światłości. Światłość jest niepokonana, bo jej moc nigdy nie słabnie. Dramat egzystencji ludzkiej polega na tym, że przed człowiekiem rozpościerają się dwie drogi: albo światłość w ciemności, albo ciemność bez światłości.
Człowiek od Boga – Jan
W J 1,6 pojawia się postać Jana Chrzciciela. Może uderzać gwałtowna zmiana tonu hymnu. Ewangelista bowiem pisze niespodziewanie o Janie Chrzcicielu. Zaznacza jednak, że między Jezusem a Jego poprzednikiem istnieje zasadnicza różnica. Jeden był już na początku i jest Bogiem, a drugi jest człowiekiem zesłanym przez Boga, aby dać świadectwo. Jan Chrzciciel nie był „światłością”, ale jej świadkiem: wobec przywódców narodu (J 1,19-28), wobec Izraela (J 1,31-34) i wobec własnych uczniów (J 1,35-37).
Jan jest posłańcem od Boga, a jego zadaniem jest dawać świadectwo o światłości: „Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości” (J 1,7). Czwarta ewangelia wielokrotnie podkreśla tę rolę Jana (J 1,15.19.32.34; 3,26.28; 5,33; 10,41). Co więcej, wskazuje na podporządkowanie Jana Chrzciciela w stosunku do Słowa-Światłości: „Nie był on światłością” (J 1,8). Liczni komentatorzy tłumaczą to faktem, iż w środowisku ewangelisty toczyła się dyskusja na temat roli Jana Chrzciciela w dziejach zbawienia. Prolog wyraża się o nim pozytywnie, ale równocześnie ustawia go w pozycji świadka w odniesieniu do osoby Jezusa. To Jezus jest Światłością Prawdziwą.
Świadectwo Jana ma otwierać innych na prawdziwe Światło. Charakterystyczne, iż Jan nie uzasadnia, nie przekonuje – on otwiera drogę Światłości, zaprasza do spotkania ze Światłością. Wydaje się, iż Jan z wielkim zaangażowaniem wypełniał swoją misję. Można przypuszczać, iż tak gorliwie pełnił funkcję posłańca, że z czasem w nim zaczęto widzieć Światłość, której tak oczekiwano. Jan nie był jednak Światłością, ale został posłany, by o tej Światłości zaświadczyć (J 1,8). Jan Chrzciciel nie był Światłością, ale jej świadkiem: wobec przywódców narodu (J 1,19-28), wobec Izraela (J 1,31-34) i wobec własnych uczniów (J 1,35-37).