Jeżeli nie możemy się spotkać z naszymi dziećmi na Eucharystii, to może chociaż przy stole? A może to my musimy pójść do nich, być dla nich jak Jezus?
Badania socjologiczne pokazują, że 80 proc. odchodzących od wiary to młodzi dorośli przed ukończeniem 23. roku życia, którzy są rozczarowani lub zgorszeni Kościołem, zobojętnieni na problemy religijne, czy u których występuje praktyczna, egzystencjalna niezgoda na nauczanie moralne Kościoła m.in. dotyczące seksualności. To punkt wyjścia, jaki przyświecał organizatorom trwającego w Tarnowie VII Kongresu Nowej Ewangelizacji „Droga do domu”. Podczas sobotnich paneli poszczególni prelegenci pokazywali, jak bardzo złożony jest to problem, mówili o różnicach pokoleniowych w sposobie myślenia, podpowiadali, jak rodzice mogą reagować w takiej sytuacji, jak różne mogą być powody odejścia młodych ludzi z Kościoła, choć - jak przekonywał m.in. ks. Mieczysław Łusiak SJ, duszpasterz rodzin małżeństw niesakramentalnych i osób uzależnionych oraz współuzależnionych, twórca i opiekun wspólnot „Rodziny Empatyczne” - nigdy nie spotkał się z przypadkiem, żeby ktoś był przeciwko Bogu.
- Mówimy tutaj o powrocie do domu w kontekście powrotu dzieci do Kościoła. To ważny i piękny obraz, ale warto sobie zadać pytanie, czy to może najpierw my nie powinniśmy pójść do domu tych, którzy porzucili wiarę, Kościół - mówił jezuita, przywołując biblijne spotkanie Jezusa z Zacheuszem, kiedy Jezus nie napomina go, nie oczekuje od niego obietnic, że się zmieni, ale jedynie mówi, że musi się dzisiaj w jego domu zatrzymać.
Kapłan tłumaczył również, że aby to mogło nastąpić, musimy postawić na relację, nie rację. Przekonywał, że szukanie winnych w sytuacji porzucenia Kościoła przez nasze dorosłe dzieci nie ma sensu, do niczego nie prowadzi. Wszystkie nasze działania są motywowane chęcią zaspokojenia potrzeb, bo każdy człowiek pragnie doświadczać miłości, wsparcia, autonomii, współdziałania, bezpieczeństwa, akceptacji, zaufania, zrozumienia, bliskości, autentyczności, wspólnoty, szacunku, otuchy, rozwoju, empatii, obdarowywania życiem itd. - Wiele nas różni, możemy mieć inny system moralny, ale potrzeby człowieka są te same i na tym gruncie zawsze możemy się spotkać - przekonywał, pokazując, że porozumienie bez przemocy Marshalla Rosenberga jest idealnym narzędziem budowania jedności.
Jeszcze inne spojrzenie nie tylko na odchodzenie młodych ludzi z Kościoła, ale także ich nieregularne związki, a nawet chęć zmiany płci, zaproponowali psychoterapeuci Monika i Marcin Gajdowie. Mówili o uczuciach, jakie mogą wówczas przeżywać rodzice - o smutku, lęku, żalu, buncie, poczuciu winy, złości, wstydzie. - Stawaliśmy nieraz na rzęsach, żeby nasze dzieci doświadczyły Chrystusa, i to wszystko nie jest tak, jak się spodziewaliśmy, rozpadło się nasze wyobrażenie - mówili.
Monika i Marcin Gajdowie zaproponowali, by na trudne do zaakceptowania wybory naszych dzieci popatrzeć jak na zaproszenie do naszego osobistego rozwoju. Beata Malec-Suwara /Foto GośćZachęcali do tego, by przyjrzeć się powodom, dla których przeżywamy zranienie, bo u podstaw może leżeć nie tylko miłość do naszych dzieci, ale i nasze ego. To właśnie ono zwykle bywa przeszkodą w spotkaniu z nimi. - Mamy prawo czuć ból i przeżywać stratę, ale miłość daje wolność - przypominali.
Zaproponowali, by przyjrzeć się historii starszego syna z przypowieści o synu marnotrawnym, który nigdy nie zdecydował się na krok opuszczenia domu. - Kto chciałby skończyć tak jak on? Kiedy młodszy syn z ojcem świętują, on nie chce z nimi ucztować - przypominali, uświadamiając, że odejście z domu młodszego syna było także jego pierwszym krokiem ku ojcu.
Małżeństwo zachęcało, by na trudne do zaakceptowania wybory naszych dzieci popatrzeć jak na zaproszenie do naszego rozwoju pod każdym względem - intelektualnego, osobowościowego, duchowego. - Z reguły myślimy o tym momencie jako takim, w którym musimy coś zrobić, żeby dziecko reewangelizować, żeby się nawróciło, a tak naprawdę ta sytuacja jest wezwaniem do mojego osobistego nawrócenia, do tego, abym ja sprawdził, jaki mam rozmiar serca - mówił Marcin Gajda. - Wiele razy padały te słowa, jak przyprowadzić dziecko do Jezusa. Rozumiem tę logikę, ale mamy taką tezę z Moniką dla nas wszystkich, że może nie chodzi o to, by dzieci przyprowadzić do Jezusa, ale stać się samemu Chrystusem, który je przyjmuje. Czy jesteśmy odważni tak kochać? - pytał.
Posłuchaj:
Jak towarzyszyć dziecku w sytuacjach nieregularnych moralnie? - Monika i Marcin Gajdowie- Możemy się z naszymi dziećmi nie spotkać w kościele, ale w duchu i w prawdzie, przy stole, w naszym domu, żeby one w nas spotkały miłość Chrystusa, nie taką, która będzie wzbudzała w nich poczucie winy, moralizowała, ale będzie realnym spotkaniem, gdzie poczują się jak u siebie, przyjęte, widziane, chciane. To jest spotkanie z Chrystusem, bo Bóg jest miłością - tłumaczyła Monika Gajda.
W VII Kongresie Nowej Ewangelizacji, jaki odbywa się w Tarnowie, uczestniczy ok. 350 osób. Beata Malec-Suwara /Foto GośćW kongresie uczestniczy ok. 350 osób. Są wśród nich także małżeństwa, które doświadczyły tego rodzaju kryzysów. - Spodziewaliśmy się, że w punktach zostaną nam przedstawione jakieś możliwości wyjścia, a tutaj otrzymujemy rozświetlenia różnych miejsc, które wymagają zdecydowanie rozwinięcia. Nasze dzieci są wierzące i w wierze wychowują nasze wnuki, ale ich wiara i jej przeżywanie są różne od modelu, który chcieliśmy uzyskać wychowując je. Jeden z prelegentów mówił o zasianym ziarnie, doświadczyliśmy tego na własnej skórze. Kiedy nasze dzieci dorastały, wydawało nam się, że jesteśmy złymi rodzicami i ponieśliśmy potężne fiasko, bo one przestały żyć Kościołem. Dopiero w momencie, kiedy założyły własne rodziny, ustabilizowały się, to wszystko wróciło, ale trochę inaczej. Przyjechałem tutaj po jakieś argumenty do rozmów z nimi, na potwierdzenie mojego światopoglądu i mojej racji, a teraz widzę, że droga jest zupełnie inna - mówi Henryk Nasula, który w spotkaniu uczestniczy z żoną Mariolą. Są małżeństwem z 40-letnim stażem.
- Wiele lat temu, gdy byliśmy w takim kryzysie rodzicielskim, bardzo mi pomogło zdanie, które usłyszałam, że muszę się zgodzić na grzeszność swoich dzieci. To początkowo było trudne do zaakceptowania, pracowało w nas i rzeczywiście uznanie tego, że każdy z nas ma swoją historię zbawienia, wydało owoce. Wtedy też popatrzyliśmy na siebie, jak nasza droga była różna od drogi naszych rodziców. Historia się powtarza i pewnie nasze dzieci będą przeżywać to samo - dodaje pani Mariola.
Oboje należą do Szkoły Nowej Ewangelizacji z Gliwic. Tam od 15 lat zajmują się formacją małżeństw. - Obecnie prowadzimy 11. edycję rocznej formacji małżeńskiej. Tutaj zyskaliśmy nowe narzędzia, nowe spojrzenie, nowe horyzonty do pracy. Już wiem, nad czym mam się pochylić, żeby to było bogatsze. Kiedyś rozpoczęłam własne szkolenie z porozumienia bez przemocy, teraz widzę, że jest czas, by do tego wrócić, bo wszyscy tego potrzebujemy, żeby ze sobą rozmawiać językiem miłości a nie wrogości - mówi Mariola Nastula.
Kongres Nowej Ewangelizacji zakończy się dzisiaj świadectwami młodych dorosłych i rodziców, jego podsumowaniem przez bp. Artura Ważnego, Eucharystią i posłaniem uczestników do ewangelizacji własnych rodzin. Jego organizatorami są Zespół ds. Nowej Ewangelizacji Konferencji Episkopatu Polski, Fundacja Porta Fidei oraz Stowarzyszenie Akademickie Tratwa w Tarnowie.
Czytaj także: