Ponad 100 lat z czterystu, odkąd istnieje zgromadzenie księży misjonarzy, ich obecność i duszpasterskie zaangażowanie są widoczne na nadwiślańskiej ziemi.
W niedzielę 8 grudnia zgromadzenie księży misjonarzy, założone przez św. Wincentego a Paulo, rozpoczęło świętowanie 400. rocznicy założenia. Na początku XX wieku duchowi synowie św. Wincentego zawitali do diecezji tarnowskiej, stając się propagatorami jego duchowości.
Pierwszą parafią, którą od podstaw tworzyli księża misjonarze w diecezji tarnowskiej, była parafia Świętej Rodziny w Tarnowie. Zakonnicy zajęli się też budową monumentalnej świątyni. Więcej o tym przeczytacie TUTAJ.
W tym samym czasie, co w Tarnowie, księża misjonarze zostali poproszeni przez abp. Leona Wałęgę, by zaopiekowali się kościołem pw. NMP Niepokalanej w Odporyszowie, gdzie niegdyś istniała parafia, ale w ciągu dziejów została zlikwidowana i podporządkowana parafii w Żabnie.
Choć świątynia miała charakter filii, stała się w II połowie XIX wieku prężnym ośrodkiem sanktuaryjnym, do którego przybywali pielgrzymi z Galicji i z zaboru rosyjskiego. Stało się to za sprawą ks. Stanisława Morgensterna, który przybywając do Żabna, zauważył duchowy potencjał Odporyszowa i starał się na różne sposoby rozsławić to miejsce, co też mu się udało.
Kopia cudownego obrazu Matki Bożej Odporyszowskiej. ks. Zbigniew Wielgosz /Foto GośćSytuacja zmieniła się po śmierci ks. Morgensterna. Kolejni proboszczowie nie troszczyli się już tak bardzo o odporyszowskie sanktuarium, tak że całkiem podupadło. Świadomość, że jest to jednak niezwyczajne miejsce, odżyła na początku XX wieku. Kiedy w czasie wizytacji parafii w Żabnie abp Wałęga odwiedził też Odporyszów i odprawiając Mszę św. z balkonu dzwonnicy zobaczył tłumy ludzi, wobec wszystkich wyjął szlachetny kamień z pierścienia i ofiarował go do korony Matki Bożej Odporyszowskiej. Co więcej, postanowił, że wspólnota w Odporyszowie będzie samodzielną parafią, godną sanktuarium.
Zadanie to powierzył księżom misjonarzom, którzy przybyli do Odporyszowa w 1905 roku. Najpierw było ich tylko dwóch, z czasem wspólnota zakonników powiększała się, żeby jeszcze lepiej służyć parafianom i pielgrzymom.
Pierwszy proboszcz ks. Henryk Szczepan Krzyszkowski zajął się m.in. odnowieniem i doposażaniem wystroju kościoła, budową kaplicy odpustowej oraz plebanii. Żył w trudnych czasach I wojny światowej, kiedy to świątynia została ostrzelana i mocno uszkodzona, podobnie i zbudowana co dopiero plebania. Trudności nadwyrężyły jego zdrowie i poprosił o przeniesienie na inną parafię.
Ołtarz z figurą św. Wincentego a Paulo wykonaną w Tyrolu.Jego miejsce zajął ks. Rudolf Steindorfer. Co ciekawe, formalnym proboszczem został dopiero w 1925 roku, kiedy to odporyszowska wspólnota uzyskała w końcu parafialną samodzielność. To za jego czasów doszło do koronacji papieskimi koronami łaskami słynącego obrazu Matki Bożej Odporyszowskiej. Było to 15 sierpnia 1937 roku. Na uroczystość przybyło aż… 200 tysięcy ludzi.
Niezatarty ślad pozostawił w Odporyszowie i okolicy ks. Antoni Szlęzak, który był proboszczem i kustoszem sanktuarium przez… 50 lat. To też rekord, ale i kawał historii, w której warto podkreślić m.in. udział ks. Szlęzaka w udanej nocnej akcji ratowania największego dzwonu Święta Teresa przed zarekwirowaniem go przez Niemców. Ks. Szlęzak jest również budowniczym kościoła pw. św. Wincentego a Paulo w Żelazówce, jedynego w diecezji tarnowskiej, który obecnie jest kościołem parafialnym samodzielnej wspólnoty wiernych.
Obecnym proboszczem misjonarskiej parafii w Odporyszowie i kustoszem sanktuarium Matki Bożej jest tarnowianin z pochodzenia ks. Janusz Oćwieja CM.
- Urodziłem się w Tarnowie i należałem do parafii Świętej Rodziny, którą prowadzili księża misjonarze. Zostałem ochrzczony w moim kościele parafialnym 27 września, kiedy wspominamy św. Wincentego a Paulo. Przypadek? Miałem być ochrzczony w sierpniu, ale zmarł mój dziadek i chrzest przełożono. Najbliższym terminem był właśnie 27 września… Widzę w tym działanie Bożej opatrzności, które uświadomiłem sobie dopiero w seminarium. Wybrałem zgromadzenie niejako naturalnie, patrząc przede wszystkim na księży, którzy pracowali w mojej parafii. Przyznam szczerze, że nie znałem życiorysu św. Wincentego a Paulo, do wyboru jego zgromadzenia zachęciła mnie postawa księży z mojej parafii, szczególnie ks. Jacka Moryty, który był dla nas, młodych ludzi, ojcem, przyjacielem, autorytetem. Wyjątkowym wydarzeniem było dla mnie uczestnictwo w święceniach kapłańskich na Stradomiu w Krakowie. Poczułem, że Jezus mnie pyta, czy pójdę za Nim. Ktoś powie, że to emocje, ale do dzisiaj pamiętam ten moment wewnętrznego dialogu i wiążę z nim postawienie kolejnego kroku na drodze do kapłaństwa - opowiada ks. Janusz.
Roratnia plansza ze św. Wincentym. ks. Zbigniew Wielgosz /Foto GośćMisjonarze w Odporyszowie, zajmując się duszpasterstwem parafialnym i sanktuaryjnym, nadają mu rys wincentyński. - Bo to postać absolutnie niezwykła. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem relikwiarz z ciałem świętego, człowieka niskiego wzrostu, drobnego, kruchego, to pomyślałem, że w tak małym fizycznie człowieku był tak wielki duch. Święty ujął mnie tym, że był niesamowitym wizjonerem, realistą, jego pomysły i inicjatywy wyprzedzały epokę, w której żył. Założył z Ludwiką Marillac zgromadzenie sióstr miłosierdzia jako zgromadzenie czynne, które wychodziło z klasztornych murów do ludzi, a ich klauzurą stały się przytułki, szpitale i ulice Paryża. Siostry składały też śluby jedynie na rok, a później mogły opuścić zgromadzenie. Większość z nich pozostawała w nim jednak, decydując się na to w wielkiej wolności. To również było niezwykłe, jak na tamte czasy, ale jest też niezwykłe także dzisiaj - podkreśla ks. Oćwieja.
Kustosz sanktuarium zauważa również, że św. Wincenty fascynuje też tym, że jego życie było wędrówką od niedojrzałości kapłańskiej do świadomego wyboru Chrystusa i pójścia Jego, nie swoją drogą. Nie po to zostaje się kapłanem, żeby sobie wygodnie żyć. W jego czasach takich księży było sporo, ale powodem była z pewnością mizerna formacja do kapłaństwa. Reformy Soboru Trydenckiego, które nakazywały tworzenie seminariów duchownych, dopiero wchodziły w życie. Nie było modelu, jak takie seminarium tworzyć. Wincenty stworzył taki model, który był wzorem dla innych w całym Kościele. Co więcej, kompetentnie przygotowani księża misjonarze prowadzili i pomagali prowadzić seminaria diecezjalne.
- Wizjonerskie było też podejście Wincentego do problemu ubóstwa, którego nie dało się rozwiązać okazjonalnymi akcjami, potrzebne były rozwiązania systemowe polegające na przysłowiowym dawaniu wędki i uczeniu, jak łowić ryby. Wielką zasługą Wincentego było również dostrzeżenie dramatu porzucanych nowo narodzonych dzieci. Starał się je zbierać po śmietnikach Paryża i tworzyć dla nich bezpieczne domy opieki. Niezwykłe jest również i to, że Wincenty starał się angażować w swoje dzieła świeckich, tworząc wokół siebie coś na kształt wolontariatu, który dopiero w naszych czasach przybierze postać Caritas. Nie samo jednak ubóstwo materialne było celem duszpasterstwa św. Wincentego i zgromadzenia, które założył. Jako spowiednik udzielił raz rozgrzeszenia człowiekowi, który wyznał, że przez całe życie taił w konfesjonale grzechy ciężkie. Wincenty uświadomił sobie, jak wielkie niebezpieczeństwo duchowe grozi tym, którzy oddalają się od Boga. Z troski o zbawienie ludzi założył zgromadzenie księży, które istnieje w tym celu do dzisiaj - mówi misjonarz.
Sanktuarium w Odporyszowie. ks. Zbigniew Wielgosz /Foto GośćW Odporyszowie to nowatorskie podejście św. Wincentego do duszpasterstwa misjonarze realizują m.in. w tworzeniu Stowarzyszenia Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo oraz prowadzeniu grup świeckich, mających ducha misjonarskiego.
Od czterech lat, co warto zauważyć, misjonarze w Odporyszowie propagują Cudowny Medalik i objawienia Matki Bożej św. Katarzynie Laboure. Ma to związek z dziewięcioletnią nowenną przed jubileuszem tych objawień. Co miesiąc w kościele sanktuaryjnym odbywają się nabożeństwo maryjne, katecheza, Msza św. Poświęcane są i rozdawane Cudowne Medaliki. Tylko w pierwszym roku nowenny do rąk wiernych trafiło ich ponad 20 tysięcy.
Misjonarscy kustosze Odporyszowa dbają z parafianami o zabytkową świątynię (właśnie trwa jej renowacja wewnętrzna), im również zawdzięczamy stworzenie muzeum Jana Wnęka, które kultywuje pamięć o wybitnym rzeźbiarzu amatorze, ale i pierwszym człowieku, który wykonał udany lot własnoręcznie skonstruowaną lotnią.
W przyszłym roku misjonarze i parafianie chcą upamiętnić uczestników akcji ratowania dzwonu, ale także jubileusz zgromadzenia specjalną tablicą. Pomnika doczeka się ks. Stanisław Morgenstern, ksiądz diecezjalny, ale - jak mówi ks. Oćwieja - mający misjonarskiego ducha.