Moja osobista wędrówka życiowa to droga utkana z Bożego światła, na której codzienność splata się z wiecznością w cichym zachwycie serca.
Wschód słońca - prosty, a zarazem piękny. Blask bijącego światła i jego promienie otulają mnie niczym ramiona. Dają ciepło i poczucie bezpieczeństwa. W tym codziennym zjawisku dostrzegam nieskończoną miłość Boga. To ona porusza moje serce, sprawiając, że te promienie mogą mnie podnosić każdego dnia, mimo trudności, które napotykam na swojej drodze.
Modlę się o poranku, w świetle przenikającym przez wnętrze świątyni. Tylko z Nim. W pustym, a zarazem pełnym miłości i ciepła kościele, w ciszy i skupieniu, klękam przed Jego wielkim, bijącym sercem. Zatrzymuję się, by odpocząć od zgiełku mojej codziennej wędrówki. Wiem jednak, że życie nie zwalnia - muszę ruszać dalej.
Wyruszam w poszukiwaniu Jego jedynego i prawdziwego blasku, wędrując w nieznane. Ufam Mu bezgranicznie. Idę drogami, które bywają trudne, lecz to one nadają sens mojemu pielgrzymowaniu. Czasem wydaje mi się, że góra, którą mam pokonać, jest zbyt stroma. Ale nadzieja, płynąca z wiary, nie pozwala mi się poddać.
Zatrzymuję się przy kapliczce, która w chwilach słabości przypomina mi, że trud, który podejmuję, ma sens. Odpoczywam przez moment... Spoglądam na nią i odnajduję w niej siłę, by wspinać się dalej. Codzienne trudności przestają przytłaczać, gdy patrzę na nie w świetle tego, co najważniejsze.
Idąc długą, asfaltową drogą otuloną promieniami, czuję, jak Stwórca - Ten, który tak bardzo umiłował świat - przemawia do mnie przez ten złocisty blask. To nie jest tylko światło. To miłość, szczere uczucie, jakim mnie darzy.
Krzyż przy drodze. Mimo zapadających ciemności, wyróżnia się wśród otaczającej go zieleni. Widzę go i wiem, że jest najważniejszym znakiem tej wędrówki. Każdy z nas niesie go na swoich ramionach - ja również. To jest moja siła. Upadam, ale wstaję. Staję się silniejsza, mądrzejsza. Ten znak budzi we mnie nadzieję. Krzyż to symbol mojego zbawienia.
Wspinając się coraz wyżej, mam wrażenie, że mogę dotknąć nieba - tym razem w aurze zachodzącego słońca. Czy to nie jest piękne? Razem z Nim czuję się wolna i wdzięczna za to, że mogę widzieć tak wspaniałe dzieło. Na koniec dnia kładę się z nadzieją, że obudzi mnie ten sam blask.
Są tacy, którzy idą dalej nocą. Ja też decyduję się czasem iść tą drogą, gdy ciemność nadaje jej nowy wymiar. Idąc w ciszy, próbuję dotrzeć do celu. Może czasem się boję, że nie dam rady, ale mimo zmęczenia, wciąż mam nadzieję i wiarę. Z krzyżem na plecach, gotowa do poświęcenia, pragnę całkowicie oddać się Jemu.
Zagłosuj na pracę klikając w poniższy link: