O czym mówi prolog ewangelii według św. Jana?
Skąd się bierze słowo? Mając na względzie anatomię – słowo wydobywa się z wnętrza człowieka. Wypuszczane z płuc powietrze uderzając w odpowiedni sposób w struny głosowe sprawia, iż wydobywa się z nich dźwięk. Oczywiście siła tego dźwięku – moc słowa zależy od wielu czynników. Zależy od potęgi mówiącego, od jego siły, od organizmu. Zależy od warunków fizycznych. Nade wszystko jednak zależy od tego, w jaki sposób mówiący chce, by dane słowo zabrzmiało. Jeśli mówiący będzie chciał, to słowo będzie mocniejsze, jeśli chce słowo będzie cichsze. A zatem o mocy słowa nie decydują tylko warunki fizyczne, ale nade wszystkim zamysł mówiącego. To mówiący – kierując się sercem i swoją mądrością sprawia, że słowo jest mocne – potężne, bądź też, że słowo jest delikatne, lekkie, ciche. Słowo może być ciepłe, ale i karcące. Może być pełne miłości, ale i nienawiści, zła. Słowo może leczyć, ale może też ranić. A zatem słowo człowieka pochodzi nade wszystko z jego serca i mądrości. Niejednokrotnie przez długie dni zastanawiamy się – mówimy, iż bijemy się z myślami – co tu powiedzieć w określonym, trudnym dla nas temacie. Kiedy uda nam się wyartykułować wreszcie to, co chcemy przekazać, zdarza nam się powiedzieć, że wyprodukowałem, urodziłem słowa. A zatem można powiedzieć, iż słowo mieszka w nas, w nas się rodzi, dojrzewa.
Mowa niejako w nas jest, istnieje – z nas się rodzi, z naszego namysłu, z mądrości, z doświadczenia, z potrzebny. Rzecz jasna, iż uwarunkowania fizyczne – nasza postura, zdrowie są również ważne, ale nade wszystko ważne jest serce i umysł – w nich bowiem swoje źródło ma nasz zamiar. Niejednokrotnie wystarcza powiedzieć jedno słowo, by odbiorca wiedział wszystko. Czasami jedno słowo może zmienić wszystko. Czasami wielość słów nie pomaga – wręcz przeszkadza.
Jezus zostaje nazwany Słowem…
Można powiedzieć, iż chrześcijanie pierwszego wieku znaleźli niezwykły sposób, by wytłumaczyć, kim był Jezus Chrystus przed wydarzeniem zwiastowania, przed wydarzeniem narodzin. Szukając odpowiedzi na to pytanie stwierdzają: Jezus był Słowem u Boga, Jezus był Bogiem.
Można powiedzieć, iż On zawsze był w tajemnicy Boga – istniał w Bogu. Nieco analogicznie do obrazu słowa, które w nas jest (bo zawsze obrazy nasze będą w odniesieniu do Boga niedoskonałe) mówimy, iż Jezus zostaje zrodzony z Boga – w Bogu. Prawdziwy Bóg z Boga. On istniał w postaci Boga – w Jego wnętrzu, w Jego umyśle, w Jego sercu, w całym Jego jestestwie. Istniejąc w Bogu, zostaje zrodzony. Z miłości i mądrości Boga Jezus zostaje wypowiedziany. Staje się Słowem widzialnym. Tak jak w prapoczątku dziejów świata Bóg powiedział słowo: „niech stanie się światłość” (Rdz 1,3), tak, gdy nadeszła „pełnia czasów, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego przed Prawem” (Ga 4,4).
Jezus – zrodzony, a nie stworzony. Współistotny Ojcu. Przeświadczenie to obecne jest w tradycji od samych początków: „Bóg rodzi Boga Syna; Ten więc jest najdoskonalszym wyrazem natury, doskonałości i przymiotów Bożych Boga Ojca; On jest rzeczywiście Słowem, którym Bóg Ojciec doskonale, a przy tym istotowo oddaje samego siebie”[5].
(pdf) |