Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie jest odpowiedzią i wskazaniem – jest wskazaniem „co powinienem czynić, aby odziedziczyć życie wieczne?”
Przechodząc obok pobitego wędrowca przeszedł na drugą stronę drogi, ominął napadniętego nie interesując się nim wcale i poszedł dalej. Być może nie chciał się zbliżyć, by zachować czystość rytualną. Według Kpł 21,1-11 kapłanowi nie wolno było dotykać nikogo zmarłego, nawet matki i ojca. W przeciwnym razie mógł zaciągnąć nieczystość i stać się niezdolnym do sprawowania czynności kultycznych. Obawiając się, że człowiek leżący na drodze może być martwym, omija go z daleka, aby uniknąć jakiegokolwiek kontaktu fizycznego.
Warto jednak zwrócić uwagę, iż Autor Trzeciej Ewangelii podkreśla kierunek wędrówki kapłana: schodził on z Jerozolimy do Jerycha. A zatem skończył swoją posługę w świątyni i nie musiał tak skrupulatnie dbać o czystość rytualną. A zatem mógł się zatrzymać, mógł się upewnić co stało się z owym leżącym na trakcie człowiekiem. On jednak być może spieszył do znajomych, spieszył by odpocząć, spieszył by zdążyć pozałatwiać swoje sprawy. Zatem zatrzymanie się przy napadniętym to nie tyle strach przed nieczystością, ale dbałość o siebie.
Nie wiadomo dlaczego się nie zatrzymał. Patrząc jednak na owego kapłana, uderza całkowity brak wrażliwości i zainteresowania losem drugiego człowieka. Ani na chwilę nie pojawił się zwykły, ludzki odruch, by zatrzymać się – by choć zapytać, by sprawdzić czy ów leżący na ziemi żyje, bo być może można jeszcze przyjść mu z pomocą, bez której na pustyni z pewnością nie przeżyje.
Podobnie sprawa się miała z przechodzącym obok Lewitą. Lewici, to ludzie pochodzący z rodu Lewiego, którzy pełnili służbę w świątyni. Byli oni stróżami przy bramach świątyni, zabijali zwierzęta przeznaczone na ofiarę, wykonywali śpiewy w czasie ceremonii i inne funkcje kultyczne (zob. Ezd 2,36-43). Również jednak i ten będący na co dzień tak blisko tajemnicy Boga w świątyni, widząc leżącego na ziemi człowieka, przeszedł na drugą stronę drogi i poszedł dalej. Zapewne motywy jego postępowania były podobne jak idącego wcześniej kapłana. Widok rannego człowieka nie wywarł na nim żadnego wrażenia.
(pdf) |