Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie jest odpowiedzią i wskazaniem – jest wskazaniem „co powinienem czynić, aby odziedziczyć życie wieczne?”
Dwaj będący blisko Boga
Pierwszymi, którzy przyszli na miejsce zdarzenia byli kapłan i lewita. Ich zachowanie Łukasz opisuje dokładnie tak samo: tak kapłan jak i Lewita zobaczyli napadniętego – ominęli go z daleka.
Dwaj ważni, wykształceni i mądrzy, którzy widzieli dramat leżącego na ziemi człowieka – znajdują się na tej samej drodze – chociaż widzą, przechodzą dalej. Niezwykłe, bo są to dwie bardzo ważne osobistości. Ważne dlatego, że to właśnie oni – chociażby z racji profesji – powinni się byli zainteresować owym człowiekiem.
Do nich przecież należało zadanie deklarowania, czy jakaś osoba chora jest już zdrowa, czy też nie, i to oni następnie dopuszczali taką osobę do wspólnoty lub wykluczali z niej. Tak kapłan jak i lewita umieli i mogli ocenić stan zdrowia napadniętego. Mogli i umieli mu pomóc. Oni jednak mijają go obchodząc szeroko.
A przecież byli na tej samej drodze co i ów człowiek – Łukasz jakby chciał powiedzieć – i ich mogło coś takiego spotkać. Mogli i oni potrzebować pomocy. Teraz jednak – jako że dobrze się mają – są obojętni. Zwyciężyła miłość siebie samego.
Kapłan – jak podkreśli Łukasz – przechodził tamtędy przypadkiem. Być może określenie to oznacza, że taka samotna wędrówka przez te terytoria pustynne była w przypadku kapłana czymś niezwykłym. Być może po spełnieniu obowiązków w świątyni szedł do Jerycha. Trudno uznać czy tam mieszkał, czy raczej udał się do Jerycha w odwiedziny czy też w jakimś interesie. Być może, jak się wydaje, szedł do Jerycha by tam odpocząć.
(pdf) |