Całe życie Jezusa to nieustanna droga ku wydarzeniom, które dokonały się w Jerozolimie.
Śmierci Jezusa towarzyszą złowieszcze ciemności.
W godzinę śmierci Jezusa nastaje ciemność. Ciemność, która jest oznaką smutku całej przyrody, smutku całego świata wobec największej winy ludzkości. Oto bowiem człowiek skazał na śmierć Syna Bożego. O godzinie dziewiątej (nasza godzina trzecia popołudniu), zapisze św. Mateusz, a zatem w czasie składania baranków ofiarnych w Świątyni Jerozolimskiej, Jezus zawołał „wielkim głosem Eli, Eli, lema sabachtani” (Mt 27,46). Wołanie to było niezwykłą modlitwą Jezusa. Treścią tej modlitwy były słowa Ps 22,2: „Eli, Eli, lema sabachthani?, to znaczy Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?” (Mt 27,46).
Wołanie Jezusa nie było wyrazem Jego zwątpienia, gniewu czy rozpaczy. Jezus resztkami sił, będąc w stanie w jakim znajdował się autor Psalmu 22, który pełen bólu i żalu mówił o sobie: „Ja zaś jestem robak, a nie człowiek, pośmiewisko ludzkie i wzgardzony u ludu” (Ps 22,7) rozpoczyna Swoją niezwykłą modlitwę. Słowa bowiem „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?” (Mt 27,46) rozpoczynają Psalm 22. A zatem wołanie Jezusa wprowadza cały psalm, który kończy się ufnością i uwielbieniem Boga. Zatem Jezus nie traci nadziei tylko modli się. Jezus modląc się tekstem tego psalmu bierze na siebie nie tylko bolesne doświadczenia prześladowanego Izraela, które zostały zawarte w poetyckiej lamentacji, ale również przyjmuje udręki wszystkich cierpiących, wszystkich czasów na całym świecie.