Po zesłaniu Ducha Świętego Kościół apostolski podejmuje swoją podstawową misję, którą powierzył mu Jezus, czyli głoszenie Dobrej Nowiny.
W trakcie uważnej lektury Ewangelii można się jednak przekonać, że choć wiara ta jest autentyczna, to jest jeszcze bardzo niedoskonała, gdyż z tytułem „Mesjasz” wiąże przede wszystkim doczesną rzeczywistość. Widać to w reakcji tłumu po rozmnożeniu chleba. Ewangelista Jan notuje w tym kontekście: „Gdy więc Jezus poznał, że mieli przyjść i porwać Go, aby Go obwołać królem, sam usunął się znów na górę” (J 6,15). Wobec takiego stanu rzeczy Jezus zachowuje postawę pełną rezerwy. Przede wszystkim pozwala się nazywać Synem Dawida, ale zabrania złym duchom ogłaszać, że jest Mesjaszem (Łk 4,41). Przyjmuje wyznanie wiary Piotra, ale po wyznaniu złożonym przez apostoła poleca Dwunastu, aby nie mówili, że jest On Mesjaszem (Mt 16,20). Z drugiej strony Jezus podejmuje wysiłek oczyszczenia pojęć mesjańskich zamykającego Jego posłannictwo tylko do wymiaru ziemskiego zwycięstwa Izraela, który to pogląd tak mocno był zakorzeniony w głowach Izraelitów, nie wyłączając Jezusowych uczniów. Jezus przekonuje swoich słuchaczy, że jako Syn Człowieczy wejdzie On do chwały przez ofiarę swojego życia (Mk 8,31), czym Jego uczniowie są zaskoczeni, podobniej jak zdezorientowani są Żydzi, gdy Jezus mówi o „wywyższeniu Syna Człowieczego” (J 12,34).