Apostołowie przemawiali językami znanymi dobrze przybyszom z dalekich stron.
Opis kończy się wzmianką, że dar języków wywołał zdumienie i pytanie tłumu: „Co to ma znaczyć?”.
Różne były reakcje obecnych na to, co zobaczyli. Jedni z nich nie wiedzieli, co to znaczy i co o tym myśleć. W ich zachowaniu domyślać się można możliwość pozytywnego podejścia do tego, co się działo. U niektórych bezradność przerodziła się w szyderstwo i drwili z Apostołów. Posądzają ich nawet, że upili się młodym winem i mówią od rzeczy. Piotr odpowiedział im prawdopodobnie z uśmiechem i nutą humoru, że to dopiero ranek, dziewiąta godzina, a więc za wcześnie na picie. W Ziemi Świętej pito bowiem wino dopiero po posiłkach popołudniowych. Ci kpiący mieli jednak pod pewnym względem rację. Apostołowie nie pili wprawdzie wina, ale byli „upojeni” Duchem Świętym, Jego darami mądrości i męstwa. Dlatego nie bali się otworzyć szeroko drzwi Wieczernika, w którym dotychczas kryli się z obawy przed aresztowaniem, i wyjść na ulice, aby głosić zmartwychwstanie Chrystusa. Przemawiali zaś z taką mądrością, siłą przekonywania i miłością, że pielgrzymi zrozumieli ich i przyjęli ich argumentację. Owocne było zwłaszcza przemówienie Piotra, po którym nawróciły się trzy tysiące słuchaczy.
Tym stwierdzeniem kończymy dzisiejszą audycję i zapraszamy na następną, w której przyglądniemy się bliżej mowie św. Piotra po zesłaniu Ducha Świętego i temu jakie były owoce działania ducha nie tylko w Pięćdziesiątnicę.