Sakrament bierzmowania to obok chrztu i Eucharystii trzeci sakrament składający się na proces inicjacji chrześcijańskiej.
Bierzmowanie uzupełnieniem chrztu w Kościele katolickim
Teksty patrystyczne z trzeciego wieku mówią też o innym bardzo ważnym z punktu widzenia teologicznego prawie kościelnym. Jak wiadomo od samego początku chrztu w zwyczajnych warunkach udzielał biskup. Jednak w szczególnych okolicznościach: choroba, więzienie, zagrożenie życia, tego sakramentu mógł udzielić prezbiter, diakon, a nawet człowiek świecki. Jeśli chrzest udzielany w tych nadzwyczajnych okolicznościach był sprawowany poprawnie, uznawano jego ważność i już nie powtarzano. Jeżeli jednak zniknęły przeszkody to wówczas ochrzczony winien stawić się przed biskupem a ten uzupełniał obrzęd właśnie wkładając ręce i namaszczając ochrzczonego krzyżmem. To namaszczenie oznaczające udzielenie Ducha Świętego, było zastrzeżone biskupowi. Nawet jeżeli chrztu w sposób ważny udzielał prezbiter, to już od czasów Cypriana ochrzczonego w ten sposób należało postawić przed biskupem, aby dopiero przez jego namaszczenie stał się w pełni chrześcijaninem[8]. Jeżeli ktoś „nie otrzymał od biskupa pieczęci” nie był uważany za chrześcijanina w pełnym tego słowa znaczeniu i tym samym nie był zdolny do pełnienia posług w Kościele[9]. Z początku czwartego wieku zachował się taki oto kanon synodalny: „W czasie dalekich podróży lub gdy nie ma blisko kościoła, chorego katechumena może ochrzcić wierny […] Gdy tamten przeżyje, należy go doprowadzić do biskupa, aby przez włożenie rąk dopełnił [obrzędu]”[10]. Dopiero wtedy, jak uważano, można było mówić o pełnym wprowadzeniu ochrzczonego do Kościoła. Bierzmowanie jest jak widać potraktowane jako uzupełnienie chrztu. Bez takiego uzupełnienia ochrzczony nie posiadał pełnych praw w Kościele. Nie mógł np. pełnić żadnej funkcji w Kościele. Obowiązywała zasada: „Trzeba koniecznie namaścić ochrzczonego, aby przez przyjęcie krzyżma, czyli przez namaszczenie stał się uczestnikiem łaski Chrystusa”[11].
Sakrament bierzmowania można było otrzymać tylko w Kościele katolickim, a w żadnym wypadku poza nim. W trzecim wieku zaostrzył się spór o ważność chrztu udzielanego przez heretyków. Pojawiły się wątpliwości, czy jest on ważny i czy aby nie należy powtarzać go jeśli ktoś ochrzczony poza Kościołem chciał zostać członkiem Kościoła. Jak wiadomo Kościół katolicki pomimo początkowych wahań uznawał ważność takiego chrztu i nie przewidywał jego ponawiania w chwili przyjęcia do grona swoich wiernych osób w ten sposób ochrzczonych. Był jednak jeden warunek, oczywiście oprócz wyznania wiary. Ten przychodzący miał zostać przez biskupa jak byśmy dziś powiedzieli „wybierzmowany”. Domagały się tego stanowczo rozporządzenia synodalne. Najważniejsze z nich znajdujemy wśród uchwał soboru w Konstantynopolu (381 r.). Sobór ten postanawiał: „Tych, którzy przychodzą do wiary ortodoksyjnej i uciekają od herezji, przyjmujemy według następującego porządku i sposobu […] Mają być przyjmowani, jeśli złożą pisemne oświadczenie, w którym wyrzekną się każdej herezji […] Naznaczamy ich znakiem Krzyża namaszczając Krzyżmem świętym czoło, oczy, nozdrza, usta i uszy, a czyniąc znak Krzyża mówimy: Znak daru Ducha Świętego”[12]. Ważność chrztu udzielonego w wymienionych herezjach nie budziła najmniejszej wątpliwości. Jednak do pełni brakowało namaszczenia krzyżmem i ten brak uzupełniano w Kościele katolickim przez obrzęd udzielania Ducha Świętego, bo chociaż chrzest można było otrzymać również od heretyków i schizmatyków, to jak jasno określa jeden z synodów: „do wspólnoty katolickiej przyjmujemy jedynie przez wezwanie siedmiorakiego Ducha i przez nałożenie rąk biskupich”[13]. Chrzest można było przyjąć poza Kościołem katolickim, ale bierzmowania nie. Na ten temat nie było nawet dyskusji. Jak pisał św. Augustyn: „Duch Święty jest udzielany przez włożenie rąk tylko w katolickim [Kościele][14].
Jako ilustrację do tego prawa można przytoczyć historię zamieszczona w Żywocie świętego Porfiriusza biskupa, autorstwa Marka Diakona. Wśród wielu epizodów z życia tytułowego bohatera, autor zamieszcza też historię jego podróży morskiej, którą odbywał wraz z innym biskupem. Właściciel statku był arianinem. Podczas gwałtownej burzy, która się rozpętała, statkowi groziła katastrofa. Biskup Porfiriusz we śnie otrzymał objawienie: warunkiem uratowania statku jest powrót do wiary katolickiej jego właściciela. Pouczony przez Porfiriusza arianin wyraził wolę przyjęcia wiary katolickiej, „a wtedy święci biskupi” naznaczyli go znakiem krzyża, co oznaczało udzielenie mu bierzmowania i przyjęcie do Kościoła katolickiego[15].Dzięki temu statek został uratowany.