Jak dowiadujemy się z Dziejów Apostolskich, pierwsi uczniowie Chrystusa spotykali się na "łamaniu chleba".
„Kto święty niech przystąpi”
Udział w niedzielnej Eucharystii i przyjęcie Komunii Świętej było normalną praktyką chrześcijańską. Nie oznacza to wcale łatwości i zupełnej dostępności do tego sakramentu. Istniały przeszkody uniemożliwiające skorzystanie z tego sakramentu. Jedne z nich miały charakter formalny. Jak już zostało wspomniane, by móc uczestniczyć w Eucharystii należało spełnić określone warunki. Trzeba było przyjąć chrzest i być w pełni członkiem wspólnoty chrześcijańskiej. Pierwszy warunek był dla wszystkich oczywisty i nie wymaga wyjaśnienia. Natomiast pełna łączność, czyli jak mówiono „komunia”, była wówczas gdy chrześcijanin nie był wykluczony – całkowicie lub częściowo – ze wspólnoty. Takie wykluczenie było konsekwencją dopuszczenia się czynu zagrożonego karą kościelną. Już pierwsi chrześcijanie wykluczali ze swego grona tych, którzy „wiedli spór z bratem”, a więc byli skłóceni ze wspólnotą, lub z niektórymi jej członkami. Kara ustawał, gdy następowało pogodzenie.
O wiele poważniejsze były czyny, za które groziła publiczna pokuta. Chrześcijanin winny popełnienia jednego z tych uczynków był pozbawiony „komunii” ze wspólnotą. Nie tylko nie mógł uczestniczyć w Eucharystii, ale nie utrzymywano z nim kontaktów. Jeżeli chciał wrócić, musiał odbyć publiczną pokutę. Znakiem pełnego pojednania było udzielenie mu właśnie Komunii Świętej. W niektórych przypadkach Komunii Świętej można było udzielić tylko w niebezpieczeństwie śmierci.