Kościół w sposób instytucjonalny, a poszczególni chrześcijanie w sposób indywidualny, dostrzegali ludzi chorych i cierpiących.
Kościół wobec chorych i kalek
Kościół w sposób instytucjonalny, a poszczególni chrześcijanie w sposób indywidualny, dostrzegali ludzi chorych i cierpiących. Często sama chorobę traktowano jako dopust Boży, jeden ze skutków grzechu, a czasem wręcz jako karę Bożą za popełnione grzechy. Wszyscy byli świadomi cierpienia jaki niesie choroba. Cierpienie stawało się przedmiotem nauczania biskupów. W kazaniach w oparciu o teksty biblijne szukali oni sensu cierpienia, zwracali przede wszystkim uwagę na wartość zbawczą cierpienia dla człowieka. Czasem, wzorując się na Chrystusie, podsuwali sposób jego znoszenia. Przy czym warto pamiętać o bardzo szerokim pojęciu cierpienia w tym czasie. Bardzo wyraźnie odróżniano cierpienie duchowe od fizycznego. Duszpasterze częściej zajmowali się tym pierwszym, czyli szeroko rozumianym cierpieniem duszy. Na temat jego znoszenia powstawały traktaty, głoszono kazania. Mniej za to uwagi poświęcano cierpieniu fizycznemu.
W przypadku ludzi cierpiących fizycznie, mających na skutek choroby problemy z egzystowaniem, troszczono się o ich potrzeb y materialne. We wspólnotach organizowano pomoc systematyczną. Byli za to odpowiedzialni właśnie diakoni. Oni mieli obowiązek po Eucharystii niedzielnej zanieść chorym Komunię świętą, ale także zatroszczyć się o potrzeby materialne zwłaszcza chorych pozbawionych opieki, dostarczyć im to, co było konieczne do życia[1]. Było zaś w zwyczaju chrześcijan przynosić na niedzielną Eucharystie dary materialne, które później rozdzielano między potrzebujących, uwzględniając wśród nich chorych. Wszystkich wiernych zachęcano do niesienia pomocy chorym, traktując ich jako osoby potrzebujące. Takie zachęty i mobilizacja następowały zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych, przykładem mogą być kataklizmy i nieszczęścia spadające na społeczność.
Z trzeciego wieku pochodzi bardzo interesująca rozprawa biskupa św. Cypriana z Kartaginy O śmiertelności (De mortalitate). Biskup napisał ten traktat w czasie, gdy w Kartaginie wybuchła epidemia śmiertelnej choroby. Nie wiemy dokładnie, co to konkretnie było, choć można się domyślać. W jej wyniku ludzie masowo umierali, tym bardziej, że zdrowi bojąc się zarażenia uciekali z miasta, a przynajmniej izolowali od zarażonych. Chorzy umierali w wielkich cierpieniach. W tej sytuacji biskup Cyprian zwraca się do wiernych, by nie bali się pomagać cierpiącym. Powołuje się oczywiście na miłość bliźniego, ale dla bojących się zarażenia ma bardzo intrygujący argument. Przypomina: wszyscy jesteśmy śmiertelni i każdy z nas umrze. Jako wierzący żyjemy nadzieją nieba. Nie powinniśmy się zatem bać śmierci, a nawet uważać ja za wybawienie z ziemskich cierpień. Stąd zarażenie się w chwili niesienia pomocy, przyspieszając nam zgon, przybliża nam tym samym niebo.