Kościół w sposób instytucjonalny, a poszczególni chrześcijanie w sposób indywidualny, dostrzegali ludzi chorych i cierpiących.
Sytuacja ludzi chorych w starożytności
Zanim przejdziemy do samego sakramentu chorych, najpierw konieczne jest zapoznanie się z sytuacją chorych w starożytności i traktowaniem ich przez Kościół. Na ogół są to sprawy znane, ale przypomnienie wydaje się konieczne.
Mówiąc o chorych należy najpierw zwrócić uwagę na kilka ich kategorii. Za chorych uważano wówczas i uważamy dziś ludzi cierpiących na jakieś dolegliwości somatyczne. W starożytności chorych obłożnie było statystycznie mniej niż współcześnie i trudno mówić o przewlekle chorych. Wprawdzie istniały choroby podobne do współczesnych, za wyjątkiem cywilizacyjnych, ale inny był przebieg, a poniekąd także skutki. Stan medycyny nie pozwalał na podtrzymywanie przy życiu chorych. Jeśli się pojawiła choroba ciężka to ona z reguły szybko prowadziła do śmierci. Nie było środków umożliwiających ich leczenie. Takie choroby wyniszczały zwłaszcza organizmy słabsze i te szybko umierały. Przeżywały tylko jednostki mocniejsze. Kiedy więc pojawiała się choroba najczęściej była ona zwiastunem śmierci. Śmierć robiła wśród ludzi spustoszenia zwłaszcza w czasach epidemii, które dość często nawiedzały społeczeństwa. Chorzy zapadający na chorobę zakaźną w czasach epidemii byli najczęściej w najgorszym położeniu, bo nie tylko nie mieli nadziei uzdrowienia, ale nie miał się nimi kto opiekować. Do tego można jeszcze dołączyć ludzi doświadczonych przez kataklizmy, nieszczęścia, np. głód, i wynikające stąd choroby prowadzące do zgonów.
Występowały również choroby lżejsze, z którymi usiłowano sobie radzić. W bogatszych kręgach troszczyli się o to ówcześni lekarze, ludzie ubożsi zdawali się na domowe sposoby leczenia, często uciekali się do magii, albo zabobonnych praktyk. Choroby, zwłaszcza mniej znane, traktowano jako wyraz działania demonów, więc próbowano im zaradzić przez praktyki pseudo religijne. Odwoływano się do zaklęć, noszenia talizmanów, pogańskich ofiar. Szukano pomocy u ludzi uchodzących za czarowników. Z niektórych chorób udawało się ludzi wyciągnąć. Zwłaszcza różnego rodzaju okaleczenia, kontuzje, czy nawet choroby somatyczne leczono.
Działaniu złego ducha (czyli demonowi) przypisywano zwłaszcza choroby umysłowe, różnego rodzaju epilepsje, choroby psychiczne. Tych chorych zwykle izolowano. Często te osoby budziły lęk. Ciężar opieki nad nimi spoczywał oczywiście na rodzinie, a razie jej braku, czy też wtedy, gdy rodzina się takich osób pozbywała, żyły one na marginesie życia społecznego, jako żebracy. Nie było żadnych przytułków, nie mówiąc o domach opieki.
Do tego należy dodać osoby kalekie oraz inwalidów różnego rodzaju. Nie uważano ich za chorych, choć nad ich niedolą się użalano. Ludzie okaleczeni z różnych powodów, mogli żyć dłużej. Standard ich życia zależał od ich pochodzenia społecznego i statusu materialnego. W zasadzie mogli żyć w rodzinach, albo w razie ich braku, to oni powiększali grupy żebracze, czy też w jakiś inny sposób zmarginalizowane. Tym ludziom co najwyżej pomagano doraźnie dostarczając im środków dożycia w formie jałmużny.
Audycja RDN Małopolska