Wielu, nie mogąc wejść do kościoła, szuka Boga w swoim sercu. Może przez ten trudny czas nauczą się modlić?
I nagle pusto. Nie ma nikogo na korytarzu. Cicho i głucho. Ktoś wyłączył dzwonek. Zimno. Chodzę po pustej szkole, a wszędzie jakby duchy w oczekiwaniu na zmartwychwstanie.
Przecież to nie są wakacje. W wakacje szkoła odpoczywa, bierze głęboki oddech, cała skąpana w słońcu. Pełna nadziei i oczekiwania na pierwszy dzwonek. Ptaki za oknami wyśpiewują swoje trele. Z orlika dobiegają odgłosy grających w piłkę. Plac zabaw jest pełen radości i dziecięcego śmiechu. Tętni życiem jak wakacyjne przedszkole.
Teraz za oknem pusty orlik, ogrodzony wysoką siatką, sprawia wrażenie jakiejś obozowej zony, więziennego spacerniaka. Plac zabaw dla dzieci też w żałobie. Niepokojone przez nikogo kawki skrzeczą i gubią gałązki, jak gdyby nigdy nic, budują swoje gniazda.
W polonistycznej klasie na biurku milczą książki. Spadły z tablicy ostatnie słowa odmieniane przez liczby i przypadki. W następnej sali też głusza i wisi wśród niemych ścian pytanie: do kiedy? Z sali gimnastycznej wieje chłodem i niepokojącą ciszą. Nic nie wygląda tak przygnębiająco, jak opuszczona szkoła. Jeszcze słychać śmiech i gwar, ale to tylko złudzenie. Jestem tego świadomy i pustka murów szkolnych mówi to dobitnie.
Brązowe popiersie Jana Pawła II na ścianie korytarza sprawia, że przychodzą mi na myśl jego słowa: "Wymagajcie od siebie, choćby inni od was nie wymagali". Teraz nabierają znaczenia.. Ten epidemiczny czas to najważniejsza lekcja nie tylko dla uczniów, ale dla nas wszystkich domowe zadanie do odrobienia. A właśnie teraz, kiedy piszę te słowa, jest 15. rocznica śmierci naszego papieża. Już święty, jest więc orędownikiem naszych próśb.