Kwarantanna

Wielu, nie mogąc wejść do kościoła, szuka Boga w swoim sercu. Może przez ten trudny czas nauczą się modlić?

Noc. A chyba widzę więcej, wchodzę w siebie. Nic nie rozprasza moich myśli. Już nawet nie jestem pewny, czy sam istnieję naprawdę. Muszę sobie siebie wyobrazić. Nawet dotyk jest złudzeniem. Może życie to tylko wyobraźnia? Może wcale nie było dnia i tych wszystkich traumatycznych obrazów z zarażonych Włoch? Już nie wiem, czy chciałbym mieszkać w Hiszpanii. Chyba nie. Mały wirus pozbawia mnie marzeń. 

Wyobrażam sobie katedrę w Barcelonie, opuszczoną przez świętych, pełną przeróżnych stworów, potwornych gadów i smoków. Tarasują wejście, patrzą na mnie wyłupiastymi oczami, szczerzą kły olbrzymie psy bez sierści, chcą mnie pożreć. Na gzymsach i kapitelach siedzą zombie i zapełniają moją imaginację. Rozwarte paszcze rzygaczy wydalają na mnie niestrawioną treść ze swoich wnętrzności. 

Każdy dzień zostawia na mnie osad brudu, który muszę zmyć, zdezynfekować, aby znowu marzyć. W dzień najeżony kolcami czekam na spokój nocy. Noc mnie oczyszcza. Budzę się w godzinie duchów. Patrzę w kwadrat okna, które jaśnieje na tle ciemnej ściany. To zimny księżyc przywędrował na tę stronę nieba i budzi mnie swoją martwotą. Rozmyślam. Wyzbywam się demonów codziennego dnia. Na nowo układam sobie po swojemu świat i kiełkuje we mnie nadzieja. Jeszcze nie chcę dnia, nie oczekuję jeszcze świtu. Noc mnie izoluje od złych wiadomości. Znowu powiedzą, ilu ludzi jest zarażonych, ilu zmarło. Pokażą trumny, urny i chorych łaknących tchu, umierających w samotności, bez pożegnania z bliskimi.  I ci dzielni lekarze, ratownicy i pielęgniarki na pierwszej linii walki, często bez odpowiednich zabezpieczeń, uzbrojeni jedynie w swoją wiedzę, ofiarność i wolę zwycięstwa pomagają chorym, narażając się na zarażenie. We Włoszech, Hiszpanii i innych krajach wielu z nich już zmarło na posterunku. Tu na myśl przychodzi mi postać doktora Wilhelma Przybyszowskiego, który zmarł w 1919 roku, zwalczając w Żabnie groźną epidemię tyfusu plamistego.

- To jeszcze nie koniec, jesteśmy na fali wznoszącej. Najgorsze przed nami - mówią politycy. To oni, jak nigdy przedtem, organizują nam teraz życie. Pewnie wydadzą następne rozporządzenia, wprowadzą kolejne ograniczenia, zakazy i szlabany. Chronię się więc w zakamarkach nocy, wciskam w szczelinę snu.

« 1 2 3 4 »
oceń artykuł Pobieranie..