Od samego początku chrześcijan interesowała postać Maryi i to, o czym nie wspominają żadne ewangelie.
Czy znane były jeszcze jakieś inne formy pobożności Maryjnej?
Świadectwem pobożności Maryjnej z całą pewnością są objawienia Maryjne, o których zaczyna się mówić od czwartego wieku. Najstarszy opis takiego prywatnego objawienia pochodzi wprawdzie z czwartego wieku, ale dotyczy wydarzenia sprzed stu lat, a więc z drugiej połowy trzeciego wieku. Miał je przeżyć biskup Grzegorz Cudotwórca (Taumaturg), a pisze o tym Grzegorz z Nyssy, teolog bardzo poważny i jednocześnie blisko związany ze środowiskiem, w którym działał Cudotwórca. Opierając się na tych środowiskowych i rodzinnych przekazach napisał żywot Cudotwórcy.
Zgodnie z relacją Nysseńczyka Grzegorz wbrew swojej woli został wybrany na biskupa Neocezarei w Poncie. Bardzo to przeżywał. Był przekonany o swoim słabym przygotowaniu do pełnia tego urzędu. Tęsknił za kimś, od kogo mógłby poznać i zrozumieć prawdy wiary, których miał uczyć. Ponieważ nie był pewny ludzi, prosił Boga, by go w tych sprawach oświecił. Podczas modlitwy zobaczył w widzeniu starca, o bardzo dostojnym wyglądzie. Starzec oznajmił, że przychodzi z Bożego nakazu, by objawić mu prawdy wiary i ich wyjaśnienie. Zdumionemu i, co tu dużo mówić, przestraszonemu biskupowi wskazał na drugą postać, która się pojawiła. Była to kobieta, od której bił blask światła. Na życzenie kobiety obie postacie z widzenia zaczęły rozmawiać o prawdach wiary, którymi interesował się biskup Grzegorz. W sposób bardzo dla niego zrozumiały wyjaśnili mu interesujące go prawdy wiary. Przy okazji poznał imiona rozmawiających. Okazało się, że na jego oczach rozmawiali ze sobą: św. Jan Apostoł, czyli ów starzec, i „Matka Pana”[15].
Grzegorz z Nyssy spisał tę historię kilkadziesiąt lat od jej wydarzenia. Tradycja musiał zatem być żywa i co najważniejsze przyjmowana jako wiarygodna. Wydaje się nawet, że biograf traktuje te historię wprawdzie jako coś wyjątkowego, ale bynajmniej nie sensacyjnego. Widocznie chrześcijanie tego typu wizje traktowali z całą powagą, jako coś zupełnie realnego. Mariofanie były przyjmowane przez z nich z całkowitym zrozumieniem, choć nie zawsze o nich szerzej pisano.