W tym roku 30-lecie pracy na Czarnym Lądzie mija trzem tarnowskim misjonarzom. Księżom Marianowi Pazdanowi i Bogdanowi Piotrowskiemu oraz Ewie Gawin, która z tej trójki pracuje w Afryce najdłużej.
Operacja za operacją
O miłości pani Ewy do najbardziej opuszczonych przez państwo, ale też do wspólnoty i rodziny, mieliśmy możliwość usłyszeć nie jeden raz. Jej działalność ciągle trwa, a dzieci, młodzi i dorośli, których zawozi do szpitali na zabiegi operacyjne oraz zakupuje dla nich protezy i kule, powracają do życia w społeczeństwie. Ona nieustannie ich szuka.
Praca w ośrodku zdrowia Nkol-Bikon od początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, była dla niej czasem pierwszych spotkań z niepełnosprawnymi. Spotykała ich też przy okazji odwiedzin w wioskach, w dzielnicach Bertoua, czy podczas szczepień. Inni przychodzili sami, dowiadując się np. z radia, bądź od innych chorych, którzy byli prowadzeni przez wspomniany ośrodek zdrowia. Na początku jeszcze nie wiedziała jak pomagać ludziom chromym, o wyschniętych kończynach (choroba polio), słabo widzącym czy głuchoniemym. Teraz już jest doświadczoną „białą Kamerunką”, którą do tamtych ludzi posłał i ciągle posyła Kościół tarnowski. Wie, że na tę wspólnotę wiary, w której sama wzrastała, może liczyć. Pisze więc projekty i z ofiar składanych na misje w diecezji tarnowskiej (i nie tylko) pomaga we wszystkim, co naznaczone jest biedą jej kameruńskich braci. Oprócz diecezji tarnowskiej, która pokrywa koszty w tej dziedzinie w 75%, pomaga jej organizacja holenderska Lilian Fonds, ale też rodziny z Polski, siostry zakonne i księża.
Niepełnosprawność dzieci, której wychodzi naprzeciw pani Ewa, jest różna. Są dzieci z krzywymi nóżkami czy stopkami po urodzeniu. Są dzieci, które były ukrywane w domach żeby świat ich nie widział i nie oskarżył rodziny o czary, które w mentalności afrykańskiej są przyczyną podobnych nieszczęść. Teraz te dzieci, już jako dorośli, przychodzą prosząc o pomoc, szczególnie o operacje. Co do operacji pani Ewa nie prowadzi statystyk. Nie jest to dla niej najważniejsze. Na pewno ponad 500 osób przeszło mniej czy bardziej poważne operacje, a pewnie więcej niż trzy razy tyle zostało poddane reedukacji czy różnym badaniom. Takich, którzy otrzymali aparaty ortopedyczne jest około 800 osób, a kilkadziesiąt cieszy się protezami stałymi, czyli nowym życiem z „kończynami dolnymi”. Pani Ewa zajmuje się też zakupem wózków inwalidzkich. W tym przedsięwzięciu diecezja tarnowska uczestniczy w 90% wydatków. Kilka wózków gratisowo przekazała na jej ręce pewna firma rowerowa z Czchowa. Wśród odbiorców jej dobroci są też więźniowie i coraz częściej uchodźcy.
Oprócz pomocy niepełnosprawnym podaje pomocną dłoń dzieciom szkolnym, by miały za co kupić podstawowe przybory szkolne i by nie chodziły głodne do szkoły. Kilka lat temu przeprowadziła wielkie przedsięwzięcie, którym ciągle się zajmuje, pozyskania dla dzieci ich aktów urodzenia, bez których w miarę normalna przyszłość dziecka w wielu dziedzinach życia, zwłaszcza edukacyjnej i zdrowotnej, jest niemożliwa.
Dzięki otwartości pani Ewy trzy razy doszło do realizacji projektu „Protetyk słuchu w Afryce”. Jest to wspólne przedsięwzięcie Dzieła Misyjnego Diecezji Tarnowskiej i Fundacji Pomocy Humanitarnej „Redemptoris Missio”. Daje on nadzieję na przywrócenie dzieciom z Bertoua normalnego życia. Ostanie dwie realizacje projektu miały miejsce w 2019 i 2020 r. Za ostatnim razem specjaliści przywrócili słuch 76 dzieciom i dopasowali 124 aparaty słuchowe.