Ostatnia księga w zbiorze Pisma Świętego – Apokalipsa św. Jana – wywołuje różne reakcje tych, którzy biorą ją do ręki.
Co to znaczy, że Apokalipsa św. Jana jest księga na czasy kryzysu, czyli także na nasze czasy?
Zrodziło się przekonanie, że Apokalipsa św. Jana przekazuje złowieszcze przepowiednie na temat dziejów świata i ludzkości. Tymczasem słynny egzegeta, Alfred Läpple, książce na jej temat dał podtytuł: Podręcznik chrześcijaństwa. Niekiedy się to jeszcze bardziej precyzuje, nazywając ją „Księgą pocieszenia”.[2]
Na początku zwróćmy uwagę na to, iż apokaliptyki biblijnej w ogóle nie należy mieszać z lękiem apokaliptycznym znudzonego i zmęczonego człowieka współczesnego, czy też z introwersją „apokaliptyczną” współczesnych poetów i pisarzy. W tych wypadkach mamy bardzo często do czynienia z apokaliptyką antropocentryczną, pełną rozpaczliwej beznadziejności, pozbawioną cienia pociechy czy nadziei. Często u tych poetów i pisarzy daje o sobie znać, może nieświadomie i niedobrowolnie, lęk eschatologiczny, dręczący współczesnego człowieka, szukającego zakorzenienia w wierze i Bożym objawieniu. Natomiast Apokalipsa św. Jana nie jest bynajmniej zapowiedzią katastroficznych i groźnych wydarzeń przyszłości. Nie stanowi też ucieczki w sferę utopii. Przeciwnie, jest to objawienie rzeczywistości Bożej, której nikt z nas nie może uniknąć: Dnia Ostatecznego i Powszechnego Sądu Boga, zapewniającego triumf dobra. A my tymczasem nie myślimy o tym, że z lektury tej księgi winna rodzić się nadzieja i pewność. A tak bardzo potrzeba jej współczesnemu człowiekowi.
Apokalipsa św. Jana jest katechezą, która objawia Jezusa Chrystusa oraz Jego znaczenie dla przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Centralne miejsce nie zajmują w niej kataklizmy, Bestia czy Potwór (lub Smok), lecz zmartwychwstały Chrystus i nadzieja. Autor pisze o końcu świata, ale pyta o cel świata i historii oraz dziejów człowieka.
Dziełu Boga nieustannie sprzeciwia się Szatan i ci, którzy z nim współpracują. Stąd na ziemi tyle zła, cierpienia, prześladowań i łez. Autor Apokalipsy św. Jana z mocą jednak przekonuje czytelników, że czas Szatana jest policzony. W czasie paruzji – chwalebnego przyjścia – Chrystus zwycięży go ostatecznie. Ta Księga natchniona pragnie zatem skłonić do uwierzenia, że Bóg naprawdę nas kocha i chce nas uszczęśliwić swoją obecnością.
Apokalipsa św. Jana przypomina ponadto, że nawet na dnie piekła możliwa jest nadzieja. Jest ukierunkowana na pełną nadziei przyszłość. Autor odczytuje teraźniejszość w perspektywie przeszłości. Uchyla bramę tajemniczej przyszłości. Podaje najpierw syntezą całego Pisma Świętego. Nawiązuje do dramatu na początku dziejów ludzkości. Ukazuje proroczą wizją duchowych dziejów ludzkości. Te dzieje, zapoczątkowane w Księdze Rodzaju, znajdują swe dopełnienie, swój ostatni akord w przyszłości. „To, co musi się stać”, musi się stać jako nieodwracalna konsekwencja upadku Adama, ale nie dlatego, że Bóg stracił dla nas cierpliwość. Ale zło zagnieździło się w dziejach świata w następstwie działania człowieka i wielekroć wybucha oraz świętuje swoje zwycięstwo. Dlatego Apokalipsa św. Jana jest także objawieniem na dziś. Stanowi objawienie w imieniu Boga ukrytego teologicznego sensu dziejów, których zewnętrzne przejawy zdają się jedynie uwikłane w absurdy i poddane tyrańskim rządom Bestii. Nadzieja na ostateczny, pozytywny cel, do jakiego zmierzają burzliwe ludzkie dzieje, staje się podporą dla obecnego czasu, w którym trzeba toczyć ostre i wielorakie walki ze złem, zachować niełatwą wierność, podejmować śmiałe zadania.