Prawdziwe i wytrwałe poszukiwanie spotkania z Bogiem zawsze prowadzi do spotkania. Trzeba tylko chcieć tego spotkania. Co uczynić, by się modlić.
U bram Jerycha
U bram Jerycha ma miejsce niezwykłe wydarzenie[3]. W bramie miasta siedział niewidomy żebrak. Słysząc hałas i poruszenie na drodze domyśla się, że blisko niego dzieje się coś niezwykłego. Dowiaduje się, że właśnie nadchodzi Jezus. Zapewne musiał wielokrotnie już słyszeć o Mistrzu z Nazaretu (zob. Łk 4,14; 5,15; 6,17; 7,17). Stąd też od razu gdy dowiedział się, kogo ma przed sobą, zaczyna wołać o pomoc. Wołanie: „ulituj się nade mną!” (Łk 18,38) jest błaganiem człowieka udręczonego, człowieka we wszystkim uzależnionego od litości innych. Jedyne zatem co mógł uczynić to prosić o litość.
Niezwykłym jest, że niewidomy zwraca się do Jezusa po imieniu. Oznacza to bowiem pewną zażyłość z drugim człowiekiem, wskazuje na pozostawanie na stopie przyjaźni lub przynajmniej w relacji koleżeńskiej. Wydaje się jednak, że niewidomy nie znał Jezusa. Bardziej zasadnym jest widzieć w jego wołaniu wyraz śmiałości i zaufania. Nie jest to brak szacunku, gdyż niewidomy do imienia Jezusa dodaje tytuł „Synu Dawida”. Wyrażenie to wyraża przekonanie wołającego, że właśnie Jezus jest oczekiwanym od wieków Mesjaszem. A przecież w czasach mesjańskich wszyscy chorzy i cierpiący mieli zostać uzdrowieni (Iz 35,4-10). Autor Trzeciej Ewangelii wydaje się wyraźnie wskazywać, iż żebrzący u bram Jerycha ślepiec był przekonany o mesjańskiej godności Jezusa oraz o posiadaniu przez Niego mocy uzdrowicielskiej.
(pdf) |