Jezus zdąża do Jerozolimy. To już ostatnia Jego podróż do Świętego Miasta.
Ojcowie Kościoła w wielu miejscach podkreślają konieczność mądrego używania dóbr. Orygenes zalecał bogatym mieć udział w dobrach ubogich. Owe dobra ubogich to modlitwa, której Bóg wysłuchuje[2]. Hilary zaś stwierdza, iż nie każde bogactwo jest złem, ale tylko to, które szkodzi innym: „Posiadanie nie jest złem, ale należy umieć zachować umiar. Bo w jaki sposób będziesz mógł przyjść innym z pomocą, jeśli sam nie będziesz posiadał? Złem jest posiadanie bogactw ze szkodą dla innych, a nie samo posiadanie” (Comm. Matt. 19,9). Szczególną refleksję nad bogactwem jako przeszkodą na drodze do królestwa znajdujemy u Klemensa Aleksandryjskiego, który stwierdza, iż przeszkodą, która utrudnia zbawienie nie jest samo bogactwo, ale jego pożądanie. Dalekim od zbawienia może być bogaty, będący niewolnikiem swych bogactw, ale także ubogi, który ich pożąda. Stąd nie tyle ubóstwo jest godne pragnienia, ale ubóstwo w duchu. Bogactwo samo w sobie nie jest ani dobre, ani złe, nie należy go odrzucać, ale uczynić zeń narzędzie sprawiedliwości (zob. Homiliae 15,2; 16,3; 18,5; 19,3).
Stąd też młodzieniec odchodzi smutny. Smutek wywodzi się z jego miłości do siebie i świata. Informacja o posiadanych przez niego dobrach jest wyjaśniającym dodatkiem. Rzeczownik „ktemata” (posiadłości) oznacza tak pola i domy, jak i inne rodzaje własności (por. Dz 2,45; 5,1). Nie potrafi postawić na pierwszym miejscu miłości do królestwa Bożego. Młodzieniec odrzuca zaproszenie Jezusa, potwierdzając tym samym prawdziwość stwierdzenia „Gdzie skarb twój, tam i serce twoje” (Mt 6,21). Na jego przykładzie najlepiej widać, iż niemożliwe jest służyć zarazem Bogu i mamonie (Mt 6,24). Decyzja młodzieńca dowodzi, że chęć posiadania wypełniała bez reszty jego serce. Nie chce być doskonałym. Usłyszał słowo, ale rozkosze tego świata zagłuszyły je (Mt 13,22).
(pdf) |