Wielbi dusza moja Pana (Łk 1, 46-55)

Tymi oto słowy dziękuje Maryja za dary, jakie sama otrzymała, a potem wylicza dobrodziejstwa, jakich Bóg nie przestanie na wieki dawać całemu ludzkiemu rodzajowi.

Święty Beda Czcigodny, benedyktyński mnich, uznawany za świętego i odnowiciela Kościoła, który jako pierwszy w Europie zaczął liczyć lata od narodzenia Chrystusa, w homilii na temat Magnificat pisał: „Wielbi dusza moja Pana, i rozradował się duch mój w Bogu, Zbawicielu moim” (Łk 1,46-47). Tymi oto słowy dziękuje Maryja za dary, jakie sama otrzymała, a potem wylicza dobrodziejstwa, jakich Bóg nie przestanie na wieki dawać całemu ludzkiemu rodzajowi. A wielbi Pana dusza tego człowieka, który wszystkie swe uczucia poświęca Jego chwale i służbie, który pełniąc przykazania Boże, okazuje, iż zawsze myśli o potędze Jego majestatu. Tego duch nie przywiązuje się do rzeczy ziemskich, nie ulega ich znikomości, nie łamie się w przeciwnościach, ale cieszy się pamięcią o Stwórcy i spodziewa się od Niego wiecznego zbawienia.

Choć te słowa odnoszą się do wszystkich doskonałych, to jednak najbardziej mogła je wymawiać święta Boża Rodzicielka. Ona wszak, dzięki przywilejowi szczególnej zasługi, płonęła duchową miłością ku Temu, którego cieleśnie poczęła. Ona w Jezusie, w swym Zbawicielu, mogła bardziej od innych świętych weselić się, że Ten, którego znała jako wiecznego Sprawcę zbawienia, z Jej ciała w czasie się narodzi, w jednej i tej samej Osobie prawdziwie będzie Jej Synem i Panem. Ona też w dalszych słowach uczy, jak nisko o sobie myślała i że wszystko, na cokolwiek dobrego zasłużyła, otrzymała z łaski niebios.

Często rozważajmy słowa Ewangelii, zachowajmy w pamięci przykłady błogosławionej Maryi, Bożej Rodzicielki, abyśmy i w obliczu Boga pokorni, i bliźnim z czcią należną poddani zasłużyli razem z Nią wiecznie się radować. Niech nas nie wynosi przychylność niesłusznie chwalących, gdy widzimy, że wśród słów prawdziwego chwalenia Ona niewzruszenie pozostaje pokorna. Gdy nas ogarnia nieumiarkowane pragnienie rzeczy doczesnych, pamiętajmy, że nasz Sędzia z niczym puszcza bogatych; gdy doczesne przywiązanie mąci nam myśl, przypomnijmy sobie, że On pod nosi pokornych. Nigdy nie zwątpijmy w odpuszczenie grzechów, bo miłosierdzie Jego z pokolenia na pokolenie dla tych, którzy się Go boją. Niech nikt w ziem, które uczynił, nie zaciąga większej winy, pozostając bez pokuty, bo Bóg pysznym się sprzeciwia i od losu błogosławionych ich oddziela, rozpraszając po różnych miejscach kar wedle różności grzechów. Czcząc zaś za łaską Pana czyny i słowa błogosławionej Maryi, pielęgnujmy zawsze czystość i dzieła cnoty. 

Bardzo piękny i zbawienny zwyczaj powstał w Kościele świętym, że pieśń Maryi śpiewają codziennie wszyscy w wieczornej chwalbie. Przez to pamięć o wcieleniu Pana zapala umysły wiernych do serdecznej pobożności, a przypominane często przykłady Rodzicielki umacniają ich w cnotach. Toteż „Magnificat” przyjęło się w modlitwach wieczornych, gdy zmęczony przez dzień i rozproszony różnymi myślami nasz umysł w nadchodzącym czasie spoczynku może się skupić do rozważania; i już zbawiennie upominany, cokolwiek zbytecznego lub złego dziennym zaniedbaniem zaciągnął, wszystko to nocnymi modlitwami na nowo i łzami natychmiast zmywa.”[1]

« 1 2 3 4 5 »
DO POBRANIA: |
oceń artykuł Pobieranie..