O naturalnym odruchu serca, Bożym planie i dowodach na to, że miłość zmartwychwstała, mówi s. Julietta Homa OP, która z innymi dominikankami w Wielki Piątek pojechała służyć podopiecznym bocheńskiego Domu Pomocy Społecznej, gdzie stwierdzono COVID-19.
Z pewnością przyjazd do Bochni był dla Was wyzwaniem. Przecież nie znałyście tego budynku, ludzi, specyfiki pracy. Początki nie były łatwe.
Rzeczywiście nigdy nie pracowałam w DPS-ie. Styczność z ludźmi z niepełnosprawnością miałam jedynie podczas wczasorekolekcji organizowanych dla takich osób, ale zawsze ten czas wspominam z sentymentem. Ci ludzie są bardzo prości w relacji z innymi, w przekazywaniu siebie, a to zwłaszcza we współczesnym świecie zastanawia i każe zatrzymać się nad samym sobą.
Trudnym momentem była sobota i podejmowanie zadań związanych z dezynfekcją domu. Trudnym tak zwyczajnie, z powodów logistycznych czy związanych z topografią domu, którego jeszcze nie znałyśmy, ale udało się wszystko opanować. Pacjenci byli bardzo przejęci tym, żeby nam pomóc. Panie, które przebywały w budynku obok na kwarantannie, były widoczne dla naszych podopiecznych i to wszystko wpływało na bezpieczeństwo tej sytuacji. Również nam dawały wskazówki, co ułatwiło nasze działania.
Ten czas, który tu spędzamy, jest nam samym bardzo potrzebny. Zupełnie inaczej klaruje się spojrzenie na pewne sytuacje naszego osobistego życia i każda z nas mogłaby na ten temat powiedzieć coś innego.
W każdym razie Pan Bóg ma swój plan. Myślę, że w perspektywie czasu tak zobaczymy wszyscy to, co się tutaj wydarzyło. Mam wielki pokój w sercu. Ufam Panu Bogu i wiem, że jestem też tutaj po to, żebym sama zrobiła krok do świętości i bardzo Panu Bogu dziękuję za ten czas. Nawet czuję się niezręcznie, jeżeli w naszą stronę posyłane są jakieś słowa uznania. Absolutnie nie czuję się na tyle bohatersko, by je słyszeć. To jest nasz obowiązek wynikający z tego, kim jesteśmy. Nie dokonałyśmy niczego wielkiego. Jesteśmy po prostu z ludźmi, którzy nas potrzebują, a skoro Bóg nas tu przysłał, to On uznał, że i nam jest to potrzebne.
O siostrach dominikankach, ks. Piotrze i pomocy dla bocheńskiego DPS-u pisaliśmy tutaj: