W Tarnowie odbyło się publiczne wysłuchanie młodych na temat strajku kobiet, aborcji, pro life i wulgaryzmów.
Co mną poruszyło?
Kamil Mitera zwrócił uwagę na dzielność kobiet, ich siłę, że postanowiły wyjść na ulicę. - Pamiętam kobietę, która mimo kłopotów ze zdrowiem, o dwóch kulach, przychodziła na nasze „spacery”. Szła z nami, krzyczała, bo chciała, by jej córki i wszystkie kobiety w Polsce miały prawo do decydowania o sobie. Jestem dumny także z mężczyzn, którzy wychodzili ze swoimi kobietami i protestowali. Ja sam szedłem, ponieważ nie zgadzam się, żeby zakazywać kobietom decydowania o swoim ciele - mówił K. Mitera.
Z kolei Alicja Miszkurka czuła zagubienie i niepewność. - To było bardzo bolesne doświadczenie, kiedy widziałam ludzi z mojego otoczenia, którzy wcześniej mówili co innego, a później strajkowali. Podczas jednego z takich protestów w Krakowie, okropnie się wkurzałam na ludzi w nim uczestniczących, ale przecież to są ludzie! Jak można pokazywać sobie tak straszne gesty, mówić takie słowa – z jednej i drugiej strony - dziwiła się uczestniczka rozmowy.
Smutek z powodu widocznych podziałów odczuwał Kacper Osika. – Przeżywałem brak nadziei, że może się coś z tego zrobić dobrego. Widziałem ludzi, którzy – moim zdaniem – bezmyślnie wchodzili w protesty. Przy rozmowie okazywało się, że nie do końca wiedzieli, co mają w głowie, że ulegli jakiejś modzie i że ich uczestnictwo w strajkach jest chwilowe. Mam nadzieję, że to przemyślą – mówił Kacper.
- Mną kierowała obawa, że w kontekście aborcji dochodzi do przeciągania liny. Przestraszyło mnie to, że w dzisiejszym świecie przeciwstawia się sobie postawę pro life i samo życie - wolności i potrzebie komfortu życiowego. Sytuacja, w której przeciwstawia się życie dziecka potrzebie komfortu rodzica, jest dla mnie straszna. Aborcja jest tematem, do którego można podchodzić z różnych perspektyw. Mam nadzieję, że uda się w tej kwestii dojść do porozumienia, które pozwoli nam żyć w naszym kraju – mówił Filip Pinas.
Gabriela Czekaj zwróciła uwagę, że jakikolwiek zakaz aborcji jest ograniczaniem praw kobiet. - Wyrok, który zapadł w tak ciężkiej sytuacji, był decyzją polityczną i nie dziwię się, że ludzie wyszli na ulicę, że byli zdenerwowani i że reagowali tak, jak reagowali. Przestraszyło mnie to, że ja, moja córka czy moja rodzina będziemy żyć w kraju, w którym nie będziemy wolni. Czułam brak bezpieczeństwa – podkreśla dziewczyna.