Halina Mastalska z okazji Światowego Dnia Esperanto wspomina niezwykłą historię ludzi, którzy żyją ideą języka ponad podziałami.
Na początku 1979 roku, gdy proces Miloslava Šváčka wkraczał w decydującą fazę, międzynarodowy ruch esperancki wszczął intensywną kampanię protestacyjną przeciwko łamaniu praw człowieka w Czechosłowacji. Sprawę M. Šváčka, ks. W. Srny i innych oskarżonych katolickich esperantystów nagłaśniały zagraniczne media, w tym Radio Watykańskie i rozgłośnie esperanckie. Prześladowanych wzięła w obronę Amnesty International. Lawiną listów był zasypywany prezydent Gustáv Husák, protesty kierowano do organów sądowych. Angażowali się w nie zagraniczni prawnicy i politycy. Listy protestacyjne pisali esperantyści i nie-esperantyści; świeccy i duchowni. Wiele słów wsparcia, m.in. od kardynała Františka Tomáška, otrzymywał listownie główny oskarżony - M. Šváček.
Z dobrze poinformowanych źródeł dowiedział się, że już zaocznie go osądzono i orzeczono mu wysokość kary: skazano go na trzy i pół roku więzienia. Oficjalna rozprawa miała być tylko formalnością przeprowadzoną dla zachowania pozorów praworządności.
Zaglądam do Wspomnień Miloslawa Šváčka, które spisał po latach i wrzucił do sieci w dwóch językach: czeskim i esperanto. Swoje przeżycia przed ostateczną rozprawą, którą wyznaczono na dzień 18 maja, tak opisuje:
Rano, 18 maja, w dniu urodzin naszego kochanego Papieża Jana Pawła II, po przyjeździe do Ústí nad Orlicí moje kroki skierowałem do kościoła parafialnego. Tam całą sprawę złożyłem w ręce Jezusa obecnego w Najświętszym Sakramencie i w ręce naszej niebieskiej Matki, Dziewicy Maryi. Wszystko, co czekało mnie tego dnia, ofiarowałem Ojcu świętemu z okazji 59. rocznicy jego urodzin. Tam, w kościele, zostałem napełniony darami Ducha Świętego, siłą i odwagą – potrzebnymi na rozprawie sądowej.
Miloslav Šváček nie miał adwokata. (Żaden nie chciał ryzykować utratą pracy i niełaską władz.) Bronił się sam. Wcześniej konsultował się z najlepszymi prawnikami, jak poprowadzić tę obronę. Mowę obrończą spisał sobie na kartce i zamierzał ją odczytać. Gdy tylko zaczął, prokurator wpadł w furię. Zabronił mu czytać. Kazał sobie podać kartkę, aby mógł ją dołączyć do dokumentów sądowych. Pan Šváček przezornie zrobił sobie kilka kopii i miał je w kieszeni. Czytał nadal. Zabierano mu kolejne kopie. Miał ich jednak na tyle, że udało mu się przeczytać cały tekst. W swoim wystąpieniu dowodził, że winnym nie jest ani on, ani ci, którzy zostali oskarżeni razem z nim. Faktycznymi przestępcami są ci, którzy łamią prawa człowieka, poniżają i prześladują Kościół; ci, którzy najście na obóz w Herborticach przygotowali, i ci, którzy się tam wdarli. Podczas gdy oskarżony przemawiał, sędziowie przeglądali leżące na stole listy, które tam napłynęły w obronie pana Šváčka. Zarządzono przerwę w przesłuchaniu. Wreszcie ogłoszono wyrok. Oskarżonemu Miloslavowi Šváčkowi orzeczono karę pozbawienia wolności na okres 15 miesięcy, a Vojtěchowi Srnie na 12 miesięcy, zabroniono mu też wykonywania posługi kapłańskiej przez 3 lata. Obaj oskarżeni otrzymali te kary w zawieszeniu na 3 lata. A jednak! Kara mniejsza niż poprzednio planowano. Czyja interwencja pomogła?