Przyjście Pana z równoczesną nieznajomością daty tego przyjścia kształtowało postawę i duchowość chrześcijańską.
Od luźnych wypowiedzi po solidne traktaty
Pierwsze pozabiblijne świadectwa pisane, zawierają tylko aluzje do rzeczywistości eschatologicznej. Za taką aluzję można uważać zdanie św. Ignacego z Antiochii, który na początku drugiego wieku pisze o Eucharystii jako „pokarmie nieśmiertelności”[25]. W słowach tych zawarta jest wiara tego biskupa w życie wieczne. Podobna wiara zawarta jest w jego gorącym pragnieniu połączenia się z Chrystusem i posiadaniu Boga po męczeńskiej śmierci[26]. W tym samym czasie, inny biskup, św. Klemens Rzymski, pisze o nagrodzie jaka czaka na człowieka po zakończeniu ziemskiego życia, o ile pozostanie wierny nauce Chrystusa[27]. Podobnych zdań u późniejszych autorów można spotkać coraz więcej. Prowokowały je sytuacje, w jakich znajdowali się chrześcijanie, względnie potrzeby duszpasterskie, albo też komentowane teksty biblijne. Świadczą one o tym, że wiara w życie wieczne i wieczną nagrodę, jak czeka człowieka po śmierci, była powszechnie znana.
W miarę upływu czasu, także pod wpływem okoliczności zewnętrznych, kwestie związane z nadzieją życia wiecznego stawały się przedmiotem zainteresowań nie tylko ze strony chrześcijan, ale również pogan, obserwujących życie wyznawców Chrystusa. O wierze w świadczyli publicznie chrześcijanie przede wszystkim w trakcie prześladowań. Począwszy od końca pierwszego wieku były one coraz częstsze, więc poganie mieli coraz więcej okazji przekonać się naocznie, że wyznawcy Chrystusa nie boją się ani męczeństwa, ani śmierci. Kiedy zdumieni pytali z czego to wynika, słyszeli w odpowiedzi, że źródłem mocy chrześcijan jest nadzieja życia wiecznego w królestwie niebieskim. Dla pogan była to rzecz szokująca i trudna do zrozumienia. Próbowali ją publicznie ośmieszyć, kiedy indziej wręcz głoszących ją chrześcijan uznać za niepoczytalnych. Znane jest stanowisko filozofa, Marka Aureliusza, uważającego chrześcijan z głupców gardzących życiem, w imię wiary w nieśmiertelność[28]. Sędzia z ironią pytał filozofa, św. Justyna: „Jeśli zetnę ci głowę, czy wierzysz, że dostaniesz się do nieba?”. Męczennik odpowiedział: „To nie jest przypuszczenie, ale wiem i mam zupełną pewność”[29].
Niewzruszona postawa męczenników i rosnąca popularność chrześcijan powodowały wzrost zainteresowania ich wiarą. Zaczęto na ten temat debatować. Jedną z częściej dyskutowanych prawd wiary stała się kwestia zmartwychwstania. Chrześcijańska wiara w zmartwychwstanie ciał była trudna do przyjęcia przez ludzi wychowanych w duchu filozofii greckiej. Myśliciele pogańscy próbowali ośmieszyć tę prawdę, co spowodowało, że chrześcijańscy pisarze już w drugim wieku zaczęli pisać na ten temat traktaty[30]. Była to pierwsza szczegółowa kwestia związana z eschatologią chrześcijańską, szerzej dyskutowaną. Dodać można, że budziła ona żywe zainteresowanie przez całą starożytność chrześcijańską. Tym bardziej, że stała się jednym z artykułów Wyznania Wiary[31]. Z czasem przedmiotem szerszych debat, a nawet sporów, stały się również inne kwestie związane z tą problematyką. Teologowie i duszpasterze szukali odpowiedzi na szczegółowe pytania, jakie stawiali wierni, dzięki czemu powoli tworzył się spójny przekaz dotyczący spraw ostatecznych. Na ten przekaz składało się wiele elementów. Chrześcijańska wizja spraw, które nazywamy ostatecznymi, ułatwiała rozwiązywanie wielu kwestii bieżących, z którymi ludzie mieli do czynienia na co dzień.
Mimo wszystko chrześcijanie ze spokojem mogli patrzeć na te niepokojące zjawiska, bo przecież oczekiwali królestwa niebieskiego, w którym od tych wszystkich utrapień będą wolni. O tym właśnie często przypominali zwłaszcza duszpasterze, zalecając stosowny dystans do otaczającej rzeczywistości. W przypadku świata podkreślano jego przemijalność i złudną wartość. Natomiast wizja Kościoła samych zbawionych w niebie pozwalała na cierpliwe znoszenie przykrych zdarzeń w Kościele ziemskim.