Przyjście Pana z równoczesną nieznajomością daty tego przyjścia kształtowało postawę i duchowość chrześcijańską.
Oczekiwanie na rychłe nadejście królestwa Bożego
W pierwszych generacjach chrześcijan tęsknota za królestwem Bożym przeradzała się w oczekiwanie rychłego jego nadejścia. Obietnica ponownego przyjścia Chrystusa, tym razem już w chwale, ożywiała serca chrześcijan, zwłaszcza gdy zaczęły się pierwsze prześladowania i trudności: także wśród samych wyznawców Chrystusa. Przyjście to wiązano, opierając się o apokaliptyczne wizje nowotestamentalne, z wypełnieniem się wszystkich proroctw i realizacją obietnic zbawczych. „Nadeszły czasy ostatnie” – był przekonany już św. Ignacy z Antiochii[32]. W najstarszych tekstach częste było zawołanie: „Pan jest blisko”. Z tym przyjściem wiązano spełnienie konkretnych marzeń. Zachęcano się zatem do czujności i gotowości na rychły koniec. Z czasem, gdy te nadzieje się nie spełniały, a czas oczekiwania się wydłużał, wyobrażenia o królestwie Bożym i jego nadejściu nabierały innych kształtów. Wielką rolę w kształtowaniu się tych wyobrażeń odegrały ostatnie rozdziały Apokalipsy św. Jana. Zwłaszcza wizja Nowego Jeruzalem i tysiącletniego królowania Chrystusa (por. Ap 20,4). Tęsknoty i nadzieje chrześcijan znalazły swój wyraz w tzw. millenaryzmie[33], albo jak kto woli w chiliazmie[34]. Jeden i drugi termin ma znacznie neutralna i oznacza tysiąc. W teologii przekłada się to na pogląd eschatologiczny, głoszący tysiącletni okres poprzedzający bezpośrednio koniec świata, względnie Sąd Ostateczny. Poglądy z tym związane były popularne wśród chrześcijan zwłaszcza w drugim wieku, ale wśród sympatyków przynajmniej niektórych poglądów millenarystycznych można spotkać wielu późniejszych myślicieli Kościoła. Wizja ta była popularna w wielu grupach luźno związanych z chrześcijaństwem. W niektórych przypadkach zwolennicy millenaryzmu w skrajnej postaci stworzyli sekty, generujące wiele kłopotów Kościołowi wczesnochrześcijańskiemu. Dla zrozumienia głównych założeń tego nurtu wystarczy zapoznać się z tym, co na ten temat pisali dwaj prominentni jego przedstawiciele: św. Ireneusz z Lyonu i Tertulian.
Według św. Ireneusza nastąpi przyjście Chrystusa, po którym dusze sprawiedliwych zmartwychwstaną i będą się przez tysiąc lat przygotowywać na ostateczne spotkanie z Bogiem. Pisał: „Dusze uczniów [Chrystusa] pójdą do wyznaczonego im przez Boga miejsca i tam przebywać będą do zmartwychwstania, oczekując tego zmartwychwstania. Potem, otrzymawszy ciała i zmartwychwstając w doskonały sposób, to jest cieleśnie, jak i Pan zmartwychwstał, pójdą przed oblicze Boga”[35].
Spotkanie z Bogiem nie dokona się natychmiast, ale po określonym czasie. Zanim do tego dojdzie, sprawiedliwi: „Będą stopniowo przyzwyczajać się do poznania Boga” Jednocześnie będzie to dla nich czas sprawiedliwej nagrody, bo; „Muszą otrzymać najpierw tutaj, na tym świecie odnowionym, dziedzictwo obiecane przez Boga ojcom i w nim królować. Potem będzie sąd. Sprawiedliwym jest bowiem, by w tym samym świecie, w którym męczyli się i byli męczeni, wystawieni na wszelakie cierpienie, otrzymali owoce tego cierpienia i by zostali ożywieni w tym samym świecie, w którym zadano im śmierć z powodu miłości Boga, i by królowali w tym samym świecie, w którym znosili zniewolenie”[36].
Sąd, o którym mowa, to Sąd Ostateczny, na który wstaną jedynie ci, którzy nie zasłużyli na niebo. Sprawiedliwi już temu sądowi nie podlegają. Przyzwyczajenie zaś do „oglądania Boga” jest konieczne, bo poznanie zmysłowe do jakiego przyzwyczaił się człowiek musi ulec udoskonaleniu. Na po potrzeba czasu („millenium”). Tak przygotowany, a jednocześnie już nagrodzony za udręki obecnego życia, będzie mógł wejść do wspólnoty z aniołami i razem z nimi chwalić Boga.
Tak wyglądają istotne zręby wizji św. Ireneusza. Ubogaca on ją o liczne szczegóły, których przedstawianie i wyjaśnianie, zajęłoby zbyt dużo miejsca. O tysiącletnim królestwie Chrystusa pisze stosunkowo dużo, zwracając uwagę na różne szczegóły. To królestwo kończy się, jak już zostało wspomniane, Sądem Ostatecznym, po którym zaczyna się wieczne „posiadanie Boga”, jak określa stan zbawionych. Tych, którzy tego stanu nie osiągną, będą cierpieć w ogniu wiecznym, o czym mówi Pismo Święte. Temat ten nie jest przedmiotem spekulacji św. Ireneusza.
Millenaryzm był też bliski Tertulianowi. On z kolei był przekonany, że zanim dojdzie do Sadu Ostatecznego, zbawieni - czyli świeci - będą obsypani dobrami duchowymi: „Na wyrównanie tego, czym albo wzgardzili na tym świecie, albo co utracili”[37]. Będzie to zatem czas odbierania nagrody, dostosowany do indywidualnych zasług poszczególnych sprawiedliwych. Rekompensata będzie zależała od tego co utracili na ziemi, ale też czas trwania tego stanu będzie uzależniony od zasług. W efekcie: „Po tysiącu lat tego królestwa, w czasie którego będzie się dokonywać zmartwychwstanie świętych, powstających z martwych wcześniej lub później, w zależności od zasług, nastąpi zniszczenie świata i ogień sądu”[38].
Inni autorzy, nawet jeśli przyjmują podobne stanowisko, mniej się tym tematem zajmują. Warto też zauważyć, że millenaryzm był mocno obecny w teologii starożytnej w II i III wieku. Późniejsi jego zwolennicy podejmowali ten temat tylko w ograniczonym zakresie.