Eucharystia od samego początku była dla chrześcijan "źródłem i zarazem szczytem całego życia".
Świadomość tajemnicy
Poganin deklarujący swoją wiarę w Chrystusa i zgłaszający swoją chęć przyjęcia chrztu, oficjalnie na temat Eucharystii miał co najwyżej tylko wiadomości bardzo ogólne. Zdawał sobie jednak sprawę z wielkości tej tajemnicy, tak starannie strzeżonej przez chrześcijan. Na wstępnym egzaminie, decydującym o przyjęciu kandydata do grona katechumenów, nikt go nie pytał o to, czy wierzy w obecność Chrystusa w Eucharystii, ani co na ten temat wie. Takiego artykułu wiary nie było również w credo, zawierającym podstawowe prawdy wiary i objaśnianym w katechezach. A gdy poganin już został katechumenem, nikt nie wymagał od niego, ani też nawet specjalnie nie zachęcał do brania udziału w niedzielnych zgromadzeniach wspólnoty, w trakcie których najważniejszym momentem było sprawowanie Eucharystii. Natomiast katechumen miał ku temu prawo, z którego mógł korzystać, choć tylko w określonym zakresie: mógł być tylko na części liturgii.
Zgodnie z obowiązującymi wówczas zasadami, katechumen miał prawo pozostawać w zgromadzeniu do chwili zakończenia liturgii słowa. Z chwilą gdy celebrans kończył homilię i tym samym liturgię słowa, obowiązkiem katechumena było opuszczenie zgromadzenia. To był wymóg formalny, przez nikogo nie kwestionowany. Nad tym, by ktoś tego nie przegapił, czuwali odpowiedzialni za to diakoni. Tego obowiązku opuszczania przez katechumenów zgromadzenia eucharystycznego początkowo nie tłumaczono, ale z czasem nawet wypracowano teologiczne uzasadnienie. Św. Cyryl Aleksandryjski na początku piątego wieku podstawy do tego zwyczaju znalazł w ewangelii o Zmartwychwstaniu. Wyjaśniając scenę ukazania się Chrystusa Zmartwychwstałego Marii Magdalenie zastanawiał się nad słowami Chrystusa: „nie dotykaj Mnie, bo jeszcze nie wstąpiłem do mojego Ojca” (J 20,17). Doszedł do wniosku, że należy ten zakaz połączyć ze słowami Chrystusa, który konieczność swojego odejścia tłumaczył potrzebą zesłania Parakleta. „Jeżeli nie odejdę, nie przyjdzie do was Paraklet” (J 16,7) – wyjaśniał Chrystus uczniom. Przyjście Parakleta było z kolei konieczne, jak wnioskował św. Cyryl, aby uczniowie mogli dotykać i rozpoznawać Chrystusa Zmartwychwstałego. Ponieważ Maria Magdalena jeszcze Parakleta nie otrzymała, bo jeszcze nie został przysłany, nie mogła dotknąć Jezusa. Analogicznie, na tej samej zasadzie, jak wyjaśniał biskup Cyryl, katechumen choć już być może zna prawdy wiary, nie może dotykać Chrystusa przychodzącego na ołtarz. Kiedy jednak otrzyma Ducha Świętego, będzie mógł bez przeszkód to czynić.
Co więcej. W obecności katechumena nawet nie wolno było wyjaśniać kwestii związanych z Eucharystią. Biskupi podejmując w homiliach tematy związane z Eucharystią niekiedy świadomie, w sposób zamierzony, zwracali się do katechumenów i przypominali, że nie mogą o tych „tajemnicach” w ich obecności mówić. W jednym z kazań św. Jan Chryzostom mówiąc o przychodzeniu Chrystusa do ludzi, krótko wyjaśnił: „przychodzi, kiedy przyjmujemy jego Ciało. Ci, którzy uczestniczą w misteriach, wiedzą, o czym mówię”[5]. Na tym temat Eucharystii zakończył i przeszedł do innego wątku. Katechumen wiedział o jakie misterium chodzi, ale musiał z kościoła wyjść przed jego rozpoczęciem. Tak samo postępowali inni kaznodzieje tego okresu. Duszpasterze łacińscy przy pomocy krótkiej formuły: „wierni znają” (fideles norunt), dawali do zrozumienia słuchaczom, że w homilii doszli do sytuacji granicznej, poza którą nie myślą, albo nie mogą, się poruszać. Po takich lub podobnych słowach temat Eucharystii był zamykany. Katechumen zostawał uświadomiony, że dopiero przejście do kategorii „wiernych” pozwoli mu w tym „misterium” uczestniczyć, a być może też wówczas uzyskać pełniejsze jego objaśnienie. Wprawdzie już wcześniej słyszał o przyjmowaniu Ciała i Krwi Chrystusa, czy też o ofierze składanej przez „wiernych”, a zwłaszcza o właściwym przygotowaniu się do niej, ale bliższych informacji na temat sprawowania obrzędu uzyskać nie mógł. Dobrze tę sytuację katechumena naświetla homilia wygłoszona przez biskupa Augustyna na początku Wielkiego Postu. Biskup komentował słowa Chrystusa o konieczności spożywania Jego Ciała i Krwi, jako warunku osiągnięcia życia wiecznego[6]. Biskup Hippony mówił tak:
„Pan Jezus Chrystus obietnicą życia wiecznego zachęcał do spożywania swojego Ciała i picia swojej Krwi. Nie wszyscy spośród was słysząc to, zrozumieli, o co chodzi […] Wierni już rozumieją, co powiedział Pan Jezus. Ty natomiast nazywasz się «katechumenem», czyli «słuchającym» i jesteś głuchy […] gdyż nie rozumiesz tego, co zostało powiedziane”[7].
Trudność wynikała, jak widać, z tego, że katechumen – a tym bardziej poganin – nie był w stanie zrozumieć tajemnicy Eucharystii i stad daremne byłoby mówienie im o niej.
Tak więc oficjalnie katechumen jeszcze na początku piątego wieku z dostępnych mu oficjalnie źródeł na temat obrzędu sprawowania Eucharystii nic albo bardzo niewiele mógł się dowiedzieć. Nie oznacza to jednak, że w ogóle temat Eucharystii był mu nieznany. Każdy katechumen, a nawet poganin, jeżeli miał takie pragnienie, temat Eucharystii mógł w pewnym zakresie poznać z literatury, która już wtedy istniała. Wprawdzie ściśle eucharystycznych rozpraw jeszcze nie było, ale temat ten pojawiał się jako wątek poboczny w wielu tekstach. Wypowiedzi dotyczące tej problematyki mają najczęściej postać krótkich stwierdzeń rozproszonych po komentarzach biblijnych, traktatach teologicznych i tekstach o charakterze duszpasterskim. Dzięki temu można dziś tworzyć całkiem obszerne antologie tekstów patrystycznych poświęconych Eucharystii. Wypowiedzi te nie mają charakteru uporządkowanych traktatów czy rozpraw, ale stanowią bogate źródło wiedzy w tej dziedzinie. Każdy czytelnik tych tekstów miał zatem możliwość zapoznania się z teologią, duchowością i przejawami pobożności eucharystycznej. Miał możliwość poznać genezę tego sakramentu, jego ustanowienie, jego istotę oraz skutki dla korzystającego z niego, a nawet był przestrzegany przez pojawiającymi się błędami eucharystycznymi. Jedynie poznanie obrzędu sprawowania tego sakramentu było mocno utrudnione, jeżeli wręcz nie niemożliwe. W sposób oficjalny nie można było tego poznać. Jeżeli jednak ktoś mógł w tym misterium uczestniczyć, czyli każdy „wierny”, miał możliwość z tej literatury swoje rozumienie Eucharystii ubogacić.
Z taką więc wiedzą na temat Eucharystii mógł katechumen zgłosić się do chrztu i zostać zapisanym do grona „proszących o chrzest” („competentes”), a następnie rozpoczynać uczestnictwo w katechezach bezpośrednio przygotowujących go do przyjęcia sakramentów inicjacji chrześcijańskiej w najbliższą Wielkanoc. Jak jednak już zostało powiedziane, również na tym etapie przygotowań do chrztu nikt od niego nie wymagał jakiejkolwiek wiedzy na temat Eucharystii, i nikt go z niej nie egzaminował, ani też do jej poszukiwania nie nakłaniał, choć każdy z nich wiedział, że właśnie do udziału w tym sakramencie prowadzi cały proces inicjacji[8]. Dopiero sam chrzest miał mu stworzyć możliwość uczestnictwa w Eucharystii doprowadzić do jej chrześcijańskiego rozumienia.