Święty Łukasz relacjonuje ten wątek bardzo szeroko w Dziejach Apostolskich.
Jak więc wyglądała sama podróż?
Z narracyjnego punktu widzenia była to podróż pełna ciekawych wydarzeń. Trwała od września 58 r. do początku wiosny 59 r. po Chr. Zasadniczym problemem był właśnie wybrany na nią czas. W zimę nie podróżowano statkami gdyż ze względu na sztormy było to zbyt niebezpieczne. Ci, którzy pilnowali Pawła chcieli jednak przed zimą dotrzeć do Rzymu, a gdy to nie udało próbowali przynajmniej dotrzeć na Kretę, do portu Feniks (Dz 27,12), gdzie były dogodne warunki do przezimowania. Wtedy statek został przez wiatr i fale, a sytuacja wydawała się krytyczna. Tak przedstawia to św. Łukasz: "Kiedy powiał wiatr z południa, podnieśli kotwicę, przekonani, że zdołają wykonać zamiar, i popłynęli wzdłuż brzegów Krety. Niedługo jednak potem spadł od jej strony gwałtowny wiatr, zwany euraquilo. Gdy okręt został porwany i nie mógł stawić czoła wiatrowi, zdaliśmy się na jego łaskę i poniosły nas fale. Podpłynąwszy pod pewną wyspę, zwaną Kauda, z trudem zdołaliśmy uchwycić łódź ratunkową, a po wciągnięciu jej zabezpieczono okręt, opasując go linami. Z obawy, aby nie wpaść na Syrtę, zrzucili ruchomą kotwicę i tak się zdali na fale. Ponieważ miotała nami gwałtowna burza, [żeglarze] zaczęli nazajutrz pozbywać się ładunku, a trzeciego dnia wyrzucili własnoręcznie sprzęt okrętowy. Kiedy przez wiele dni ani słońce się nie pokazało, ani gwiazdy, a niesłabnąca nawałnica szalała, znikła już wszelka nadzieja naszego ocalenia" (Dz 27,13-20).