Prymas Francji miał kłopoty z dotarciem do Brzegów. Problemy okazały się jednak opatrznościowe dla wielu spotkanych ludzi.
Kardynał, drewniane krzesło i Paweł Zastrzeżyński
Arch. rodzinne
Kard. Philippe Barbarin uczestniczył w Światowych Dniach Młodzieży w Krakowie. Jednak "w międzyczasie" wiele się działo, o czym pisze w swoim wspomnieniu Paweł Zastrzeżyński:
Zacznę od krzesła, na brzegu rzeki Beskidu Niskiego. Cztery osoby przechodzą przez rzekę. Wszystkie objuczone tobołkami. Jest piękna słoneczna pogoda. Na niebie płyną białe obłoki, woda jest ciepła i płytka. Bywa, że w tym miejscu nurt jest głęboki i porywisty.
Osoby starają się sforsować toń, która rozciąga się na dobre 15 metrów. Kamienie w tym roku są bardzo śliskie i mocno porośnięte mchem. Ta rzeka każdego roku przybiera inną postać i też każdego roku jej nurt pokonują niezwykli goście. Pierwszym z nich był Karol Wojtyła. Dziś jest to kardynał Philippe Barbarin.
Podkasane spodnie, na nogach ma moje stare buty, które używamy do przejścia przez wodę. Ta podróż wynikła spontanicznie. Nie było czasu na przygotowania. Kardynał do Krakowa przyjechał razem z grupą dwóch tysięcy francuskiej młodzieży, na Światowe Dni Młodzieży. A tu, mimo obowiązków postanowił, że przyjedzie extra. To ważne miejsce, skąd Karol Wojtyła wiele lat temu wyruszył do Rzymu. Miejsce, gdzie bije źródło głębi nauczania Karola Wojtyły. Źródło, które dziś staje się oceanem w Brzegach.
Kardynał wyciąga w moją stronę rękę, aby wziąć ode mnie krzesło, które staram się przewlec przez rzekę. Krzesło stare, pięćdziesięcioletnie. Niosę je dla profesora Półtawskiego, ponieważ ktoś włamał się do domku i ukradł stołek i stare buty, zresztą to wszystko co można było tam znaleźć. Wyciągnięta dłoń kardynała do mnie stała się preludium do dalszych zaskakujących wydarzeń, których byłem świadkiem.