Przyjmując ludzką postać i ofiarując się w tajemnicy śmierci, Jezus otworzył człowiekowi drogę do zbawienia.
Uzdrowiony zaś wstaje i idzie do domu. Jezus rzeczywiście ma nie tylko władzę uzdrawiania ciała, ale też odpuszczania grzechów.
Warto zwrócić uwagę, na to krótkie polecenie Jezusa. „Wstań, weź swoje łoże i idź do domu” (Mk 2,11). Idź do domu – przecież domem człowieka jest Bóg. Upadając w grzech człowiek oddala się od tego domu, niezdolny jest iść w jego kierunku. Kiedy zostaje uzdrowiony, może powrócić na tę drogę, może iść śladami Syna, który prowadzi go do domu Ojca. Takim powrotem do domu Ojca, kończy się także przypowieść przekazana przez św. Łukasza, przypowieść „o miłosiernym Ojcu” (Łk 15,11-32)[3].
Oto pewien człowiek postanowił opuścić dom ojca. Młodszy syn żąda od ojca przypadającej na niego części majątku gdyż postanowił zerwać kontakty z rodziną. W środowisku Bliskiego Wschodu takie postępowanie było niepojęte. Syn nie powinien domagać się przypadającej na niego części majątku za życia ojca (zob. Syr 33,20-24). Prawa rodzinne stanowiło, że obdarowani synowie nie mogli sprzedać przekazanego im mienia. O ile jednak dobrowolna inicjatywa ojca, dotycząca podziału majątku już za życia, była w ówczesnym środowisku dopuszczalna, o tyle żądanie syna z przypowieści: daj mi część majątku, która mi przypada było zupełnie niestosowne.
Żądanie to zapowiadało zamiar oddzielenia się od ojca, odejście młodzieńca z domu. Ojciec miał tego świadomość. Daje jednak należną część młodszemu synowi, co jest świadectwem wielkiego szacunku i miłości względem dziecka. Żądanie młodszego syna jest zerwaniem więzi za które on bierze odpowiedzialność. Nie chce już należeć do tej samej rodziny co ojciec. Mamy tu do czynienia z czymś, co można nazwać przemyślanym, świadomie popełnionym grzechem. Młodszy syn chce tego. Chce swojej części majątku[4]. Chce jej aby ją zgromadzić, sprzedać i stać się niezależny od swojego ojca. W sposób przemyślany i wolny młodszy syn postanawia zerwać więzi i udaje się w dalekie strony. Moglibyśmy wręcz powiedzieć, iż udaje się najdalej, jak to możliwe, aby nie mieć więcej nic wspólnego z rodziną, z której się wywodzi. Po uwolnieniu się bowiem od wszelkiego rodzaju zasad, wszelkiego rodzaju obyczajów, ale i zakazów natury moralnej i nie tylko, które w relacjach z ojcem, z bratem i ze środowiskiem zmuszały go do określonych zachowań, ma w końcu możliwość życia w rozpuście, w wolności od wszelkich więzów, wszelkiego prawa, bez żadnych uwarunkowań, bez zakazów. Niewątpliwie św. Łukasz kreśli przed nami człowieka, który odchodząc z domu ojca upada w grzech. Sam pragnie być dla siebie panem, normą, prawem. Wybiera życie grzechu.
Okazuje się jednak, że jego panowanie ma granice – kończą się jego dobra doczesne. Dotyka człowieka skrajna bieda, głód. Głód, który w tradycji Starego Testamentu uważano za Bożą karę za popełnione grzechy (Pwt 32,24; 2Sm 21,1; 1Krl 17,1; Ps 105,16). W przypowieści Łukaszowej głód jest także podkreśleniem utrapienia, jakie może spotkać człowieka. Brak bowiem pożywienia nieuchronnie prowadzi do śmierci.
Młodzieniec postanawia powstać. Zatęsknił za domem swojego ojca. Sięgnąwszy dna, młodzieniec postanawia: Wstanę i pójdę do mojego ojca (Łk 15,18). Refleksja nad sobą prowadzi go do nawrócenia. Postanawia odbić się od dna swego upadku moralnego i społecznego, dokonać w swym życiu radykalnego zwrotu. Syn postanawia ratować swoje życie. Równocześnie jednak uświadamia co doprowadziło go do upadku i degradacji. Uznaje swój grzech i postanawia go wyznać przed ojcem. Postanawia powiem mu: „Ojcze, zgrzeszyłem przeciwko niebu i względem ciebie” (Łk 15,18). Syn dobrze wie, iż zranił swego ojca. Ma także świadomość, że odejście od ojca było także odejściem od Boga. Grzech bowiem przeciw bliźniemu jest grzechem przeciw Bogu.