Przyjmując ludzką postać i ofiarując się w tajemnicy śmierci, Jezus otworzył człowiekowi drogę do zbawienia.
U początku tej uczty w domu Ojca, stoi przebaczenie temu, który uznał swój grzech.
Tym przebaczającym i odpuszczającym jest Jezus Chrystus.
Wielokrotnie Jezus kreśli obraz przebaczającego Boga. On sam także wielokrotnie przebacza. Historii ukazujących niezwykłe miłosierdzie Jezusa, który przebacza grzesznikom jest bardzo wiele.
Jezus przebacza pochwyconej na cudzołóstwie kobiecie (J 7,53 – 8,11)[8]. Historię tę pięknie określa św. Augustyn pisząc, iż kiedy odeszli wszyscy oskarżający kobietę, „pozostało ich dwoje: nędznica i Miłosierdzie”[9]. Jezus ofiarował kobiecie nowe życie. Dzięki Jego miłosierdziu nędznica zostaje wydobyta z grzechu. Jako „nowy człowiek” może cieszyć się życiem, w które wkroczył miłosierny Bóg. W Ewangelii św. Łukasza cudzołożna kobieta, „płacząc zaczęła łzami oblewać nogi [Jezusa] i włosami swej głowy je wycierać” (Łk 7,38). W ten sposób zamanifestowała swoje nawrócenie. W Ewangelii św. Jana Jezus otworzył przed jawnogrzesznicą perspektywę nowego życia. Wybór należy do niej. Nie jest do niczego zmuszona. O tym, co uczyni, zadecyduje wzbudzona w niej pełna wdzięczności miłość.
Ciekawym jest dialog między niewiastą a Jezusem. Jezus nazywa jawnogrzesznicę gynai („kobieta”, „niewiasta”), czyli w ten sam sposób jak Maryję (J 2,4; 19,26), Samarytankę (J 4,21) i Marię Magdalenę (J 20,15). To miano: „kobieta” – „niewiasta”, jest bowiem prawdziwym jej imieniem; jest imieniem oblubienicy, która spotyka teraz swojego Oblubieńca. Zniknęli oskarżyciele, pozostał Ten, który ją miłuje i wyprowadza ze śmierci. On bowiem nikogo nie potępia. Osądza, ale nie potępia – osądza, by odkryć grzech i go przebaczyć.
Kobieta jest zdumiona. Wie, że oskarżyciele mieli prawne racje, aby ją potępić i skazać na śmierć. Jest zdumiona także tym niezwykłym zachowaniem człowieka, który pochylił się ku ziemi, aby dzielić z nią jej osobiste upokorzenie i samotność.
Ostatnie słowa Jezusa są zupełnie niezwykłe. Oto bowiem Jezus zgładził jej grzechy. Odpuścił winę, nie nakładając na nią żadnej kary. Wielu zadaje sobie pytanie: dlaczego Jezus, mimo że kobieta nie wyraziła skruchy, obdarzył ją wolnością? Czyż nie powinna najpierw raczej żałować, wyznać grzech, pokutować, by móc liczyć na uwolnienie od grzechów. Ferujący takie opinie – być może całkiem nieświadomie – zajmują miejsce oskarżycieli, którzy właśnie się rozeszli.
Kobieta otrzymała odpuszczenie grzechów bez wcześniejszego wzbudzania w sobie żalu. Wynika z tego, że to miłość Jezusa „usprawiedliwia ją”, „czyni ją sprawiedliwą”. Wynikające z miłości przebaczenie Jezusa otwiera przed nią nową perspektywę. Może rozpocząć nowe życie. Obdarza ją wolnością niegrzeszenia więcej i zdolnością do miłości. Może miłować, bo została umiłowana. Miłość zaś jest doskonałym wypełnieniem Prawa (Rz 13,10). Czytając jednak historię jawnogrzesznicy warto zwrócić uwagę, iż nic nie mówi ona, jednak nazywa Jezusa Panem. A zatem żałuje za grzechy i uznaje Jezusa za Pana, za Boga.
Historii podobnych do tej, można mnożyć w tekstach nowotestamentalnych. Jezus zawsze przebacza tym, którzy do niego przybywają. Tak też się dzieje w przypadku Piotra, czy skruszonego łotra na krzyżu.