Na Kozieńcu 13 sierpnia odbyło się 22. spotkanie tarnowskich misjonarzy.
RCA, Mbaiki: Największą zmorą kopalnia złota
W RCA w diecezji Mbaiki, gdzie tarnowscy misjonarze posługują nieprzerwanie od 20 lat, pracuje ks. Marek Muszyński. To on był pierwszym misjonarzem, który przybył do Bagandou, 10-tysięcznej wioski położonej w lesie tropikalnym. Oprócz centrum duszpasterskiego wybudował tam także pierwsze budynki szpitala, wzniesionego i utrzymywanego przez kolędników misyjnych. Wyzwaniem jest tam ewangelizacja Pigmejów, bieda, a największą zmorą - jak opowiadał misjonarz - kopalnia złota, w której ludzie pracują dzień i noc, a żeby mieć na to siłę, biorą narkotyki.
- Na codziennej Mszy św. jest 30-40 osób, a w niedzielę - ok. 400. Jest też grupa, która codziennie przychodzi do misji i odmawia z nami brewiarz. To jest zaczynek. Mamy Legion Maryjny. To z kolei ludzie, którzy raz na trzy miesiące pokonują pieszo 80 km, żeby się wspólnie pomodlić się - mówił ks. Marek.
Kamerun: Muzułmańskie dzieci modlą się "Ojcze nasz"
Świecka misjonarka Ewa Gawin opowiadała o swojej szkole dla głuchoniemych w Kamerunie, która także istnieje dzięki pomocy diecezji tarnowskiej.
Świecka misjonarka Ewa Gawin prowadzi szkołę dla głuchoniemych w Bertoua w Kamerunie. Beata Malec-Suwara /Foto Gość- Przychodzą do niej dzieci z różnych rodzin i takie, które ich nie mają. W 50 proc. to katolicy, ale są też dzieci z rodzin muzułmańskich, adwentystów, świadków Jehowy i różnych sekt, nie ma jednak dla nich problemu, żeby wszystkie razem się modliły. Kłócą się raczej o to, kto będzie danego dnia klęczał pod krzyżem i odmawiał czy migał "Ojcze nasz". Robią to więc na zmianę katolicy, protestanci i muzułmanie. Każdy ma swój dzień. Dzieci w domach zachowują też nabyty w szkole zwyczaj modlitwy przed posiłkiem. I zdarza się, że dziecko w muzułmańskim domu modli się przed jedzeniem i nie daje się przekonać, że w szkole jest inaczej - opowiadała pani Ewa.