Aż po czas reformacji i nauczanie Soboru Trydenckiego w spojrzeniu na kwestię natchnienia Pisma Świętego dominował model prorocki.
Dyktat werbalny
Hiszpański dominikanin Dominik Bannez (†1604 r.) – podobnie jak Robert Bellarmin i Franciszek Suarez – reflektując nad kwestią natchnienia podkreślał przede wszystkim działanie Boga. Dla wyjaśnienia działania Bożego posługiwał się on terminem „dyktat”, który zaczerpną z terminologii Soboru Trydenckiego. Według niego Pismo powstało pod natchnieniem Bożym. Możliwym jest, aby Biblia zawierała przesłanie poznane przez doświadczenie czy też rozumowanie człowieka. Jednak aby uniknąć jakiegokolwiek błędu jest rzeczą konieczną, by sam Duch Święty dyktował autorowi każde słowo (dictatio verbalis): „Duch Święty poszczególne słowa podsuwał i jakby dyktował”[13]. Określenie Banneza natchnienia Bożego, jako dyktatu, było przyjmowane przez wielu teologów aż do końca XVIII wieku. Stwierdzenie Banneza „dictatio” – dyktat, rozumiane było jako pobudzenie i poruszenie władz hagiografa, inni zaś w tym określeniu widzieli całkowicie materialne przekazywanie poszczególnych słów. W obu rozumieniach dochodziło do głosu przekonanie, iż Bóg wpływał na wszystkie wyrażenia Pisma Świętego.
Ujmując jednak powstanie Pisma Świętego jako dyktat, komentatorzy natrafiali na poważną trudność – kwestię wyjaśniania w poszczególnych tekstach różnorodności języka, czy wpływu autorów poszczególnych ksiąg świętych na tekst. Dominik Bannez usiłował rozgraniczyć między natchnieniem a objawieniem. Jednakże objaśnienia jego, niwelowały indywidualną inicjatywę hagiografów.
Pozytywną stroną objaśnienia hiszpańskiego dominikanina było niewyłączanie spod wpływu Bożego poszczególnych wyrażeń Pisma Świętego. Natchnienie jednak w jego rozumieniu było postrzegane w sposób zbyt materialny, nie pozostawiające miejsca dla indywidualności hagiografów, dla ich osobistego działania utrudniając tym samym wyjaśnienie różnorodności języka i mentalności autorów poszczególnych ksiąg świętych[14].